Szatan 2422 m n.p.m
W październiku zeszłego roku, została podjęta próba wejścia na Szatana wraz z moimi górskimi towarzyszami. Niestety zbieg wielu zdarzeń nie pozwolił na zdobycie szczytu. W relacji napisanej przez Damiana nie było nic mowy np o moim stanie zdrowia. Będąc na parę dni w Bergamo załapałam fatalne przeziębienie. Łukasz, który się mną opiekował z uśmiechem niedowierzania spoglądał na mnie, kiedy ja trzęsąc się pod kołdrą ciągle zaprzeczałam, że nie mam gorączki i za trzy dni wchodzę na Szatana. Cały lot do Krakowa odbyłam w jakiejś dziwnej hibernacji. Nawet huk kół uderzających o płytę lotniska przy lądowaniu mnie nie obudził. Pamiętam jak wysiadając z samolotu na powitanie dostałam w twarz potężnym podmuchem wiatru i zostałam zlana obfitym deszczem. Witamy w domu! - rzekłam sama do siebie w momencie przypływu kolejnych dreszczy.