Worek Okrzeszyński
Łaziorkę po tym mało
znanym sudeckim zakątku popełniliśmy z powodu braku przekonania co
do wcześniej ustalonej destynacji. Widocznie na pewne górskie
kierunki nie przyszedł jeszcze odpowiedni czas... Na przygraniczym
cypelku uratowaliśmy wolne dwa dni przed przesiedzeniem ich w domu.
Damian zaproponował trasę o nazwie Worek Okrzeszyński, a ja od siebie dorzuciłam pomysł na jej urozmaicenie – w szafie od paru miesięcy leżakował nieprzetestowany tarp.
Ustaloną na 30 km trasę postanowiliśmy więc podzielić z
noclegiem w terenie, tym razem w dość odchudzonym zestawie
biwakowym.
Do przejścia wokół Worka
Okrzeszyńskiego posłużył nam zielony szlak graniczny prowadzący
wzdłuż granicy polsko-czeskiej z Tłumaczowa do Przełęczy Okraj.
Szlak został wytyczony w 1993 r i w całości mierzy ponad 90 km.
Przebiega przez następujące regiony: Obniżenie Ścinawki, Góry
Kamienne, Góry Stołowe, Bramę Lubawską oraz Karkonosze.
Najwyższym punktem na szlaku jest szczyt Łysocina 1189 m n.p.m.
Gdybyśmy zorientowali się wcześniej, że ten szlak oferuje dłuższy dystans zapewne przy najbliższej okazji podjęlibyśmy się jego całościowego przejścia. Z powodu niewiedzy jak i ograniczonego czasu – 1,5 dnia, poeksplorowaliśmy odcinek pomiędzy Górami Stołowymi a Kamiennymi, we wspomnianym Worku Okrzeszyńskim. Kto wie, może i szarpniemy się kiedyś na całość. Na rowerze na przykład, żeby było jeszcze ciekawiej? 😉
Za punkt startu i mety wybraliśmy Chełmsko Śląskie. Obecnie jest to wieś, która niegdyś miała prawa miejskie. Po lepszych czasach pozostał w pełni zachowany układ urbanistyczny z rynkiem i kościołem. Poniżej nasza trasa z przejścia Worka Okrzeszyńskiego:
piątek, 24 lipca 2020
W Chełmsku Śląskim
zjawiliśmy się dość późno jak na rozpoczęcie wycieczki. Było
jakoś po 17-tej, gdy zaparkowaliśmy samochód w rynku i
zarzuciliśmy na siebie plecaki. Ruszyliśmy za żółtymi znakami, po
drodze mijając jedną z bardzo charakterystycznych atrakcji wsi –
domy tkaczy „Dwunastu Apostołów”.
Opuściliśmy ostatnie
zabudowania wioski. Szlakiem żółtym który dalej prowadził nas już po chamskim asfalcie, a następnie krótkim odcinkiem leśnego szlaku
niebieskiego dotarliśmy do granicy państwa. Stamtąd już przyjętym
w założeniach szlakiem zielonym rozpoczęliśmy górską
eksplorację. Nigdy wcześniej nie szwendaliśmy się po tych
rejonach. Prezentujące się przed nami pagórki
znaliśmy jedynie z naszej trasy motoryzacyjnej, którą często
wybieramy na dojazd we wschodnie Karkonosze. Zawsze jednak oglądaliśmy je przez szyby w samochodzie.
1. Uwaga na głowę! 2. "Dwunastu Apostołów - domy tkaczy w Chełmsku Śląskim. 3. Zapomniany pomnik w lesie. 4. Wejście na zielony szlak. |
Szlak zielony od razu
powitał nas mocnym podejściem. Po osiągnięciu średniego pułapu
około 650 m n.p.m szliśmy już na wyluzowanych łydkach wzdłuż
słupków granicznych. Na szlaku pojawiło się kilka fajnych momentów. Zwykła łaziorka lasem dostarczyła przyjemnych walorów wizualnych.
Z ważniejszych punktów
osiągnęliśmy szczyty: Skałka 670 m n.p.m oraz Bijakowa 533 m
n.p.m. Niestety były w pełni zalesione. Nie oznacza to jednak, że
zostaliśmy całkowicie pozbawieni szerszego spojrzenia na okolicę. Co najmniej dwa razy zdarzyły
się przesmyki z widoczkami.
1. Szlak jeszcze pnie się w górę. 2. Przyjemna łaziorka wśród paproci. 3. Lornetkowe obserwacje 4. Charakterystyczne skalne twory Gór Stołowych. |
Szło się sielankowo.
Poza czeską rodzinką zbierającą jagody oraz parą rowerzystów,
szlak mieliśmy tylko dla siebie. Niespodziewanie jednak wdarły się
w ten spokojny klimat chwile grozy! Podczas błotnistego, krótkiego
podejścia niemal doszłoby do nieszczęścia. Kijek trekkingowy
Damiana stracił punkt podparcia i jego końcówka z pełnym,
niekontrolowanym impetem uderzyła mnie pod okiem. Ufff, naprawdę niewiele
brakowało. Teraz mam nauczkę by naprawdę trzymać dystans, nie
tylko ze względu na covidowe czasy, które nastały w 2020 roku.
Pora tzw „Złotej
godziny” zbliżała się ku końcowi. Zaczęliśmy baczniej
przyglądać się terenowi, który nadawałby się na nocleg. Na
mapie, pod szczytem Węglarz 568 m n.p.m wytypowaliśmy polanki,
które zapewniłyby odpowiednie warunki.
Naszego tarpa chcieliśmy
rozbić po polskiej stronie. Jednak polano-łąki były wysokie,
natomiast te po stronie czeskiej, skoszone. Wybór był oczywisty.
Z tarpem trochę
kombinowaliśmy. Rozłożyliśmy go bardziej intuicyjnie niż zgodnie
ze sztuką survivalu. Na szczęście brak wiedzy w tym temacie nie
poniósł za sobą jakiś katastroficznych skutków. Wieczór i noc
zapowiadały się bez deszczu i wiatru. Tak naprawdę warunki były
sprzyjające do noclegu pod samą chmurką. Ja jednak chciałam mieć
jakąś izolację od otoczenia dla dobra komfortu snu. Tarpa rozstawiliśmy na
dwóch kijkach trekkingowych. W środku udało się nam uzyskać
sporo miejsca dla dwóch osób oraz swobodny dostęp do pozostałego sprzętu. Podczas kolacji zaczepiały
nas co chwile głośno latające żuczki. Mieliśmy nadzieję, że
ich aktywność jest związana nie z naszą obecnością a porą
(szarówka). Faktycznie, gdy niebo przybrało granatowy odcień i
zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy, łąkowi lokalsi odlecieli
i już się więcej nie pojawili.
1. Zielony szlak 2 & 3. Przesmyki widoczkowe 4. Łąka, tarp i... winko! |
Po kolacji, Damian
wyciągnął wino Cote z plecaka. Popijając trunek ze składanych w
harmonijkę, silikonowych kubków, staliśmy przed tarpem i
oglądaliśmy niebo, wypatrując komety NEOWISE, która za naszego
żywota zbliżyła się tak blisko do Ziemii, że można ją
zaobserwować gołym okiem! Jej następna wizyta jest wyliczona na
około 8786 r! To był ostatni moment, by ją zobaczyć. Udało się!
Kometa NEOWISE (z widocznym warkoczem). |
Noc pod tarpem przebiegła
spokojnie. Liczyłam, że jakieś leśne zwierzęta pojawią się na
łące o świcie, ale postanowiły dać nam spokój. O dziwo, nawet
dobrze mi się spało pod tą zieloną płachtą, mimo, że nie mieliśmy
szczelnie zamkniętego układu. Jestem ciekawa dalszych testów,
kiedy przyjdzie zmagać się chociaż z delikatnym wiatrem czy
umiarkowanym deszczem. Liczę na to, że moje zauroczenie tego typu
lekkim sprzętem biwakowym sprawdzi się na tyle, że będzie często wykorzystywane w górach, zwłaszcza tych sudeckich.
sobota, 25 lipca 2020
Jak na pełne lato
przystało, poranek był ciepły. Słońce szybko zaczęło ogrzewać
tarpa. Gdy już nie byliśmy w stanie wytrzymać od panującego
gorąca, wygramoliliśmy się z niego i rozpoczęliśmy szykowanie
śniadania na łące. Byliśmy mniej więcej w połowie Worka
Okrzeszyńskiego. Na dzisiaj zapowiadała się wizyta w samym
Okrzeszynie oraz przejście części zielonego szlaku poprowadzonego
w Górach Kamiennych.
1 & 2. Suszenie puchowych śpiworów po nocy 3. Moje śniadanko. W opakowaniu po kremie Nivea, znalazł się inny krem - orzechowy 😁 |
Pora pakowania. |
Po sąsiedzku mieliśmy czeską wioskę Chvaleč. |
Spakowane plecaki były
już znacznie lżejsze. Opuściliśmy łąkę i wróciliśmy z
powrotem na ścieżkę ze słupkami granicznymi. Zeszliśmy do
Okrzeszyna. Ta zapomniana przez świat wieś, ma wpisanych do
rejestru Narodowego Instytutu Dziedzictwa, kilka zabytków.
Gdy mijaliśmy most nad
rzeką Szkło, Damian skręcił w zarośniętą ścieżkę.
Początkowo myślałam, ze chce skorzystać z dostępu do wody.
Dróżka się tylko zwężała a na nogach zaczęłam odczuwać
nieprzyjemne poparzenia od pokrzyw. Damiana znam już na tyle, że
szybko zorientowałam się w jakim celu ciągnie mnie po tych
krzaczorach. Chciał mi pokazać nieczynną kopalnię.
W XIX wieku w Okrzeszynie
funkcjonowała kopalnia węgla kamiennego „ Neue Gabe Gottes”.
Znajdował się tam wtedy bardzo duży zakład przemysłowy. Obecnie
w terenie, na pierwszy rzut oka, w ogóle nie widać działalności
górniczej w tym rejonie. Damian ma fioła na
punkcie górnictwa. Z wielkim zaangażowaniem zaczął mi opowiadać
o aspektach geologicznych tego miejsca, pokazując między innymi pokład węgla. Mnie jako laika, średnio to interesowało. Na dowód tego, zamiast podziwiać czarne przebarwienie na skale, moją uwagę
przykuły grzybki rosnące na zbutwiałym drewnie.
Nieczynna kopalnia węgla kamiennego w Okrzeszynie. |
Kopalni trzeba oddać
jedno. Było w niej przyjemnie chłodno. Gdy wyszliśmy, na skórze
znów poczuliśmy lato. Opuściliśmy Okrzeszyn wchodząc już
oficjalnie na teren Gór Kamiennych.
Zapomniany przez świat Okrzeszyn. |
Szlak ponownie zaczął od nas
wymagać zdobycia wysokości. Charakter ścieżki też się bardzo
zmienił. Zrobiło się stromo. Za wysiłek zostaliśmy nagrodzeni
skalnymi punktami widokowymi.
Bardzo ciekawy odcinek szlaku zielonego Tłumaczów-Przełęcz Okraj przebiegającego w Górach Kamiennych. |
1 & 2. Skalne punkty widokowe. Tego na szlaku się nie spodziewaliśmy 3. Widoczek 4. Studánka pod Janským vrchem |
Idealnym miejscem na obiad
w plenerze stała się wypasiona czeska wiata turystyczna z dostępem
do źródła, znajdująca się nieopodal przebiegu szlaku zielonego. Po
godzince przerwy byliśmy gotowi na zdobycie Jańskiego Wierchu
(cz. Janský
vrch) 697
m n.p.m. Góra jest szczytem granicznym i znajduje się między
innymi w zestawieniu do regionalnej odznaki turystyki kwalifikowanej
Sudecki Włóczykij. Damian jak się o tym dowiedział, to się
przeraził. Zacząć snuć domysły, jak na taką informację mogę
zareagować. Stawiał, że zachce mi się ją zdobywać i będzie musiał ze mną chodzić po tych dziwnych pagórkach.
O
tej odznace oczywiście słyszałam nie raz, ale na razie nie jest w
kręgu moich górskich projektów.
1. Czeska wiata turystyczna przy źródle pod Jańskim Wierchem 2 & 3 & 4. Migawki ze szlaku. |
W drodze na Jański
Wierch, minęliśmy jeszcze punt widokowy zabezpieczony metalowymi
barierkami - Krausovą vyhlídkę.
Po wejściu na Jański Wierch czekała nas utrata wysokości, by ponownie wdrapać się na kolejną górę – Bogorię 645 m n.p.m. Aura na horyzoncie trochę przygasła. Zaczęły zbliżać się deszczowe chmury. Na szczęście przebieg szlaku uratował nas od wkroczenia w ich najgorsze epicentrum. Przez kilka minut tylko nas zrosiło. Największe załamanie pogody nawiedziło Karkonosze.
Po wejściu na Jański Wierch czekała nas utrata wysokości, by ponownie wdrapać się na kolejną górę – Bogorię 645 m n.p.m. Aura na horyzoncie trochę przygasła. Zaczęły zbliżać się deszczowe chmury. Na szczęście przebieg szlaku uratował nas od wkroczenia w ich najgorsze epicentrum. Przez kilka minut tylko nas zrosiło. Największe załamanie pogody nawiedziło Karkonosze.
1 & 2. Krausova vyhlídka 3. Ulewa w Karkonoszach 4. Bogoria 645 m n.p.m, |
Po
wymagającym kondycyjnie wejściu na Bogorię, dalej wciąż
trzymaliśmy się przygranicznych słupków. Opuszczenie trasy wokół Worka Okrzeszyna uzależniliśmy od najlepszej opcji szlakowej zejścia
do Chełmska Śląskiego, gdzie czekał na nas zaparkowany na rynku
samochód.
1. Zjedzone zębem czasu tabliczki kierunkowe zielonego szlaku. 2. Do Chełmska Śląskiego już niedaleko. 3 & 4. Lato w przyrodzie. |
Na
rozwidleniu szlaków Železná stezka – CZ/PL zakończyliśmy
przejście Worka Okrzeszyńskiego. Opuściliśmy zielony szlak. Za doprowadznie do mety naszej dwudniowej wycieczki posłużył szlak czerwony oraz niebieski.
Rejon
Worka Okrzeszyńskiego bardzo nas zaskoczył. Nastawialiśmy się na
chodzenie tak naprawdę po jedynie pagórkowatym lesie. Na szlaku
jednak było sporo fajnych momentów. Nie tylko zostaliśmy
poczęstowani widoczkami, ale także samo zróżnicowanie terenu zrobiło tutaj robotę.
Drugi dzień dużo ciekawszy w doznania widokowe. Fajne, atrakcyjne miejsce na wędrowanie w formie pętli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo mało znany sudecki zakątek. Polecam ☺️. Sporo jest też typowo krajoznawczych atrakcji.
UsuńSzlak Tłumaczów - Przełęcz Okraj miałem przyjemność przejść w 2012 roku z Gryfem. Szkoda, że nie popełniliście tego przejścia. Worek Okrzeszyna to część tego szlaku, który jest wyśmienity. Dzięki za garść wspomnień z WO.
OdpowiedzUsuńps. Można wydłużyć ten szlak z Przełęczy Okraj zielonym szlakiem na Pielgrzymy, wyjdzie ponad 100 km. Zamierzam popełnić powtórkę tego szlaku z zakończeniem na Pielgrzymach. Skadi, jeżeli chciałabyś zyrknąć, relacja z przejścia jest u mnie na blogu.
Zetknęłam oczywiście do Twojego wpisu. Korci mnie przejechanie tego szlaku na rowerze. Wiem, że będą wypychy, ale może udałoby się dzięki dwóm kółkom ukończyć szybciej niż w wersji na pieszkę i nie brać specjalnie urlopu. 🤔🤪
UsuńJa o tym szlaku, jako całości dowiedziałem się już dawno temu od menela. Temat mnie ciekawi, ale cały czas czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuń"Na rowerze na przykład, żeby było jeszcze ciekawiej? 😉" - Myślisz, że nie będzie za stromo na rower? Bo na sporej części tego szlaku można spotkać całkiem strome wejścia i zejścia. Ale szybciej powinno być, bo łagodniejsze odcinki to rzeczywiście szybciej się pokona.
Czekam na testy tarpa w bardziej wymagających warunkach, bo sam jestem ciekawy jak to się sprawdzi. Bo w dobrych warunkach, to jego prawdziwej przydatności się nie pozna.
Tak, tarp na tym wypadzie praktycznie z niczym się nie zmierzył, bo nawet nie wiało. Noc była spokojna. Ale ja nie jestem przyzwyczajona do spania pod gołym niebem, więc mi ten zielony dach nad głową pomógł i tak. Przejechanie tego szlaku na rowerze byłoby... przygodą. Fakt, niektóre odcinki z Worka Okrzeszyńskiego są naprawdę bardzo strome, ale co ciekawe spotkaliśmy rowerzystów, w tym parę zjeżdżającą na fullach.
UsuńMi, jak wiesz, do spania w dobrych warunkach nic do spania nie jest potrzebne ;) Dlatego też jestem ciekawy jak tarp sprawdza się przy gorszej pogodzie.
Usuń