Na obszarze Pogórza i Gór Kaczawskich jest wytyczonych jednym kolorem, kilka szlaków pieszych osiągających dystans powyżej 30 km, co jest fajnym motywem na dwudniową, pieszą wycieczkę z noclegiem, jak również na rower ze względu na umiarkowane nachylenia i sprzyjającą nawierzchnię. Sama z resztą wybrałam opcję dwóch kółek w przypadku
Szlaku Wygasłych Wulkanów czy
Szlaku Brzeżnego.
Szlak Kopaczy to kolejna propozycja na połączenie kropek w jednym kolorze na nieco dłuższym dystansie w tej części Sudetów. Co prawda ten szlak również planowałam w wersji rowerowej, ale ostatecznie posłużył mi na test przed znacznie większym pieszym wyzwaniem, które chodzi mi po głowie od dłuższego czasu. Niestety piszę w czasie teraźniejszym, gdyż tematu wciąż nie udało mi się zrealizować, a obiecałam sobie, że nie będę się go podejmować spontanicznie.
Nie jestem jakoś zasmucona, że nie udało się w tym roku zrealizować tego głównego wyzwania kondycyjnego jaki sobie założyłam, gdyż Szlak Kopaczy niestety pokazał, że w kwestii sprzętowej jest kilka elementów do wymiany. Najbardziej oczywiście mi zależało, żeby mieć buty, którym mogę w 100% zaufać. I teoretycznie w takich właśnie się wybrałam na Szlak Kopaczy. Niestety, na trasie moje bardzo wysłużone Salewy Wanderer dały definitywnie znać, że naprawdę chcą już przejść na emeryturę. I tym oto sposobem, ponownie stanęłam przed dużym problemem znalezienia butów, które podołają dziennym dystansom powyżej 30 km bez oferowania silnego bólu stóp. Oczywiście problem szybko mogłabym zarzegnać kupując ten sam model, ale jak to z życiem bywa - nie ze mną te numery! Producent nie ma już w swojej ofercie tego modelu. Dobrze, że tak duży "error" pojawił się na trasie testowej, a nie na "głównej imprezie".
A jak poznać dobre buty? Takie, które na trasie przekraczającej 25 km wciąż nie masakrują stóp, a po ich zdjęciu w ogóle nie czujesz przemierzonego dystansu. Takie właśnie były Salewy Wanderer!
Pierwszy problem ze stopami pojawił się na 16 km, ale zanim o tym, poniżej garść informacji o Szlaku Kopaczy:
SZLAK KOPACZY przez Pogórze i Góry Kaczawskie - INFORMACJE PODSTAWOWE -
|
- Szlak Kopaczy, znakowany kolorem niebieskim, obecnie mierzy 43 km. Kiedyś był znacznie krótszy;
- Start/meta: Leszczyna (wieś) przy Skansenie i Muzeum Górnictwa z charakterystycznymi dwoma piecami hutniczymi oraz Wojcieszów (wieś) ul. Górnicza przy Miejskim Przedszkolu Publicznym;
- Przebiega przez obszar Pogórza Kaczawskiego i Gór Kaczawskich w terenie leśnym, drogami pożarowymi, szutrowymi.
- Najniższy punkt na trasie: wieś Sichów 201 m n.p.m., najwyższy: pod szczytem Żeleźniak 623 m n.p.m.;
- Szacowany czas: około 13h.
- Przewyższenie w zależności od wybranego kierunku: 1085 - 1185m;
- Stan oznakowania w ternie: dobry z plusem;
- Szlak przebiega przez najważniejsze miejsca związane z górnictwem na terenie Pogórza i Gór Kaczawskich do czego nawiązuje jego nazwa;
- Dojazd na start/metę: Ogólnie bardzo ograniczony, ale możliwy przy skorzystaniu z lokalnych firm przewozowych;
- Najciekawsze miejsca i punkty na bezpośrednim przebiegu i nieopodal szlaku: Skansen i Muzeum Górnictwa w Leszczynie, ruiny radiostacji z II wojny światowej w Stanisławowie, szczyt Górzec 445 m n.p.m. z kaplicą oraz Drogą Kalwaryjską, Rezerwat Przyrody "Wąwóz Lipa", Rezerwat Przyrody "Góra Miłek";
- Szlak Kopaczy nadaje się do przejechania na rowerze. Występuje niewiele, punktowych miejsc, gdzie trzeba podprowadzić bądź sprowadzić rower. Można zaparkować auto na parkingu w Leszczynie przed Muzeum, powrót z Wojcieszowa w zależności od wariantu około 25 - 30 km.
- Na szlaku jest sklep spożywczy we wsi Lipa.
- Szlak Kopaczy - ślad GPX
Szlak Kopaczy | mapa-turystyczna.pl
niedziela, 12 maja 2024
Plan na Szlak Kopaczy był prosty - po prostu iść, iść i jeszcze raz iść. Obszar Pogórza i Gór Kaczawskich jest mi bardzo dobrze znany, ze względu na niedalekie zamieszkanie, a sam szlak przebiega po miejscach w których bywałam wielokrotnie, więc tym razem postawiłam na aspekt czysto kondycyjny i testowy. Miałam duży komfort logistyczny. Nie musiałam się martwić ani tym jak dostać się na start, ani jak potem wydostać się z mety do domu. Po prostu miałam pod telefonem aż dwóch szoferów, którzy, gdy tylko bym potrzebowała, przyjechaliby w podane przeze mnie miejsce.
W Leszczynie przyklepałam szlakową kropkę o 10:00. Szybka fota pamiątkowa, całus dla szofera i i bez zbędnego przeciągania, od razu ruszyłam za kolejnym niebieskim znakiem. Szłam na autopilocie, bo najbliższe kilometry były mi znane. Ile to razy jeździło się tutaj na rowerze czy po prostu wycieczkowało. Pogoda była dzisiaj idealna, nic tylko pobić osobisty rekord przemierzonego dystansu w ciągu jednego dnia!
|
1. Niebieska kropa początkowa w Leszczynie przy Skansenie i Muzeum Górnictwa. 2. Szlak Kopaczy na niektórych fragmentach przebiega prze obszar Parku Krajobrazowego Chełmy. 3. Na szlaku. |
Miałam w nogach 16 km, gdy dotarłam w rejon Górzca i wiedziałam, że przede mną będzie teraz stromsze podejście Drogą Kalwaryjską. Niestety odczuwalny dyskomfort na pięcie nie mógł być dalej ignorowany. Zdjęłam buta, ściągnęłam skarpetkę i ukazał się sporych rozmiarów pęcherz. Ja oczywiście nie miałam ze sobą ani skrawka plastra. W ogóle nie pomyślałam, że może być mi potrzebny. Przecież szłam w sprawdzonych butach i skarpetkach, które na wielu wycieczkach nigdy mnie nie zawiodły. Przyjrzałam się wewnętrznej stronie buta. Prawdopodobnie załatwiła mnie wytarta dziura w materiale w rejonie zapiętka.
|
1. Podejście na Górzec, kiedyś zjeżdżałam tutaj na rowerze. 2. Kapliczki w rejonie Górzca. |
Zadzwoniłam do szofera z informacją, że być może nie dam rady dotrzeć do mety. Nie chciałam jednak tak łatwo się poddawać. Naciągnęłam górną część skarpetki w rejon pięty gdzie utworzył się pęcherz, robiąc dzięki temu podwójną warstwę izolującą od drażniącej skórę części uszkodzonego zapiętka w bucie. Stanęłam, poruszałam stopą, nie czułam dyskomfortu. Uff, może nawet dam radę iść bez odczuwania większego bólu. Odwołałam alarm i ruszyłam dalej.
|
Wiosna w pełni. |
Kilometry w nogach przybywały, ale na krótkich bądź nawet ciut dłuższych przerwach nie odważyłam się ściągać butów, by nie stracić dobrze ułożonej skarpetki. Na przystanku w Myślinowie wypadła mniej więcej połowa dystansu. Wiem, jednak, że "zabawa" niejednokrotnie zaczyna się po przekroczeniu 30 km. Na razie jeszcze nie czułam zmęczenia.
|
1. Oznakowanie szlaku na ambonie. 2. Klimatyczny fragment na Szlaku Kopaczy. 3. Przerwa na przystanku. |
Dotarłam do wrót Wąwozu Lipa, w którym nigdy nie byłam. Tak, to jest to jedno z niewielu już miejsc na mapie Pogórza i Gór Kaczawskich jeszcze przeze mnie nieodkrytych. Przejście wąwozu mierzy około 2km, ale jest bardzo urokliwe i sprawia wrażenie wejścia do trochę innego świata. No i też zostałam w końcu obdarowana chyba największym prezentem jakie może zaoferować to miejsce. Na ścieżce spotkałam salamandrę plamistą, która jest symbolem Gór Kaczawskich.
|
Wejście do Rezerwatu Przyrody "Wąwóz Lipa". |
|
W końcu ją spotkałam w Górach Kaczawskich! Salamandra plamista jest stałym mieszkańcem Parku Krajobrazowego Chełmy. |
|
Tablice informacyjne na szlaku. |
W okolicy wsi Lipa (po wyjściu z wąwozu), stuknął mi 30 kilometr trasy. Zaczęłam już powoli odczuwać w nogach pokonany dystans. Za Radzimowicami (znów znane rewiry, dzięki np. trasie rowerowej
Szlakiem Zamków) złapała mnie tzw "złota godzina". Było uroczo, nogi znowu same zaczęły nieść!
|
1. Olszowy Staw. 2. Lokalna zabudowa. 3. Szyb Louis kopalni Wilhelm w Radzimowicach (niewielka osada górnicza w Górach Kaczawskich). 4. Zaczyna się "złota godzina". |
Końcowe kilometry szlaku to zaskakujące widoki. Rewelacyjnie "z drogi" prezentowały się Karkonosze. Dla mnie jednak chyba takim najlepszym momentem na całym Szlaku Kopaczy było przejście skrawkiem zielonego terenu niezaoranego jeszcze przez cywilizację pomiędzy Radzimowicami a wejściem do Rezerwatu Przyrody "Góra Miłek".
|
1. Widok na Karkonosze! 2. Zapomniana wieś Radzimowice. 3. Wiata turystyczna trochę zjedzona zębem czasu w okolicach Rezerwatu Przyrody "Góra Miłek". |
|
Rewelacyjny fragment szlaku pomiędzy Radzimowicami a Rezerwatem Przyrody "Góra Miłek". |
|
1. Rezerwat przyrody Góra Miłek jest objęty ochroną od niedawna. Ja zdążyłam jeszcze legalnie wejść na szczyt ze swoją kotką w ramach zdobywania Korony Kaczawskiej. 2. Druga kropa szlakowa w Wojcieszowie, w moim przypadku końcowa. |
Drugą kropkę Szlaku Kopaczy przyklepałam w Wojcieszowie po 9h 40 min (czas marszu bez przerw). Zegarkowy GPS wyliczył 44 km, gdyż w dwóch miejscach nieświadomie zeszłam ze szlaku. Stopy po tylu godzinach zwiększyły swoją objętość i pojawiły się przez to nowe miejsca uciskające i ocierające w butach. Doświadczenie przejścia dystansu powyżej 40 km dało mi kilka odpowiedzi, ale też tematów do przemyślenia i poszukania optymalnego rozwiązania.
Niestety najgorsza dla mnie wiadomość po przejściu Szlaku Kopaczy jest taka, że ponownie czeka mnie wielkie poszukiwanie butów idealnych, które podołają tak długim dystansom, bez oferowania bólu stóp czy pęcherzy. Zapowiada się zatem długa wycieczka po sklepach...
______________________
Hejka, tu Skadi! Jeżeli uważasz, że blog, który prowadzę już od tak wielu lat jest dla Ciebie adresem w Internecie pod którym znajdujesz wartościowe i ciekawe informacje związane z górami, możesz dać mi o tym znać poprzez zostawienie komentarza bądź postawienia mi wirtualnej kawy.
Gratuluje przejścia takiego dystansu.
OdpowiedzUsuńŚwietne te tereny. Ciągle przede mną jest ich poznanie! Ale coraz bardziej mam ochotę je poznać! Niestety daaaleko ode mnie - ale w sumie na dwa, trzy dni...
Na przedłużony weekend jak najbardziej! Na pewno znajdzie się jakiś termin. Polecam ten rejon szczególnie na wiosnę, kiedy kwitnie rzepak. Jest wtedy przecudownie. Szlaki tutaj nie są wymagające, a jest sporo atrakcji! A jaki jest Twój najdłuższy pieszy dystans dzienny? I gdzie miał miejsce? 😃
UsuńSzlak wydaje mi się spoko na jakiś wypad z rowerem. Wraz z odcinkami dojazdowymi wyjdzie bardzo fajny dystans.
OdpowiedzUsuńU mnie dzienny dystans w 24h to równe 100 km.
Myślę, że jak teraz w zimie trochę poćwiczysz chodzenie dłuższych dystansów, to na wiosnę uda się zrealizować Twój plan. Bo w końcu już trochę czeka.