Lubań 1225m n.p.m - 16.07.2010
Kolejny dzień obozu. Z Gorczańskiej Chaty schodzimy do wsi Ochotnica Górna tracąc przez to na wysokości. Tam robimy zakupy, kupując między innym kiełbaski na obiecane ognisko. Przed nami ostre podejście do góry. Mamy bowiem w planach dojść ponownie do czerwonego szlaku (Główny Szlak Beskidzki). Idziemy w lesie. Na szlaku nie jesteśmy jednak sami. Miliony komarów skutecznie nie pozwalają na jakikolwiek odpoczynek. Na trasie mijaliśmy dwa jeziorka: Iwanowskie i Zawadowskie. Szczerze to ich nie pamiętam. W tym czasie zapewne skupiona byłam na zabijaniu...komarów. Dopiero gdy doszliśmy do czerwonego szlaku, jak ręką odjął zniknęły komary! Na jednej z polan zrobiliśmy sobie ponad 2 godzinną przerwę. Tak zwana "karimata time" do reszty odjęła nam zapału do dalszej wędrówki ;-) Wejście na Lubań było pioruńskie! Jeszcze chyba nigdy nie szłam takim ostrym podejściem.
Schodzimy do Bazy Namiotowej na Lubaniu.
Organizacja Bazy. :)
Kuchnia.
Każdy namiot miał swoją nazwę.
Obiecane ognisko.
Organizacja Bazy. :)
Kuchnia.
Każdy namiot miał swoją nazwę.
Obiecane ognisko.
Około godziny 22 idziemy do "Wodogrzmotów" - miejsca gdzie jest dostęp do wody dla bazy. Z czołówkami próbujemy się trochę umyć po całodniowym zebranym na sobie brudzie. Woda oczywiście lodowata. Zaryzykowałam jednak umyć głowę. Z początku nie było źle, ale z sekundy na sekundę uczucie zimna było coraz bardziej dotkliwe. Z turbanem na głowie i latarką wracam lasem z powrotem do bazy, spotykając po drodze dwie żaby.
Komentarze
Prześlij komentarz