Wysoka Kopa 1126m n.p.m - 09.04.2011

Niezałatwione sprawy lubią się ciągnąć nawet latami. Góra dająca mi pstryczka w nos, powoduje u mnie tylko wzrost motywacji do jej pokonania. Tak właśnie było z Wysoką Kopą. Po grudniowym wycofie, nie dawała mi spokoju do takiego stopnia, że uniemożliwiała mi psychicznie pojechać w jakieś wyższe góry. Po ponad trzech miesiącach przebywania na nizinach, nad moim losem zlitował się w końcu Damian, który stanowczo stwierdził, że już czas zakończyć sprawę związaną z najwyższym szczytem Gór Izerskich.

Postanowiliśmy obrać "troszkę" inną drogę dojścia na szczyt niż miało to miejsce w grudniu zeszłego roku. Będąc w Szklarskiej Porębie, podeszliśmy najpierw  kilka kilometrów drogą Sudecką, by w pobliskim lesie odszukać sztolnię pirytu z XVIII wieku. Bacznie rozglądając się po terenie, Damian w pewnym momencie ogłosił, że chyba znaleźliśmy to czego szukamy. Podeszłam kilka metrów bliżej i to co ujrzałam było małą zasypaną liśćmi dziurą.  Nie zdążając nawet wypowiedzieć swoich wątpliwości o wejściu tam do środka, w Damianie wybudził się już "grotołazowy duch". Zaczął rozgarniać liście i zaglądać do środka. Na moje szczęście okazało się, że nie jest to główna sztolnia której szukamy. Ta właściwa, znajdowała się parę kroków dalej.

Jedno z większych wejść do sztolni.

Zażartowałam, że zazwyczaj wejścia do sztolni są o pełnych godzinach, więc zrobiliśmy sobie  przerwę na papu. Byłam pewna, że podczas naszych poszukiwań pirytu nie będziemy mieć towarzystwa. Jednak przełykając ostatnie kęsy bułki usłyszałam ludzkie odgłosy przemieszczające się w naszym kierunku. Po krótkiej chwili wyłoniła nam się kilkuosobowa grupa z nietuzinkowo wyglądającym przewodnikiem. Trochę posłuchaliśmy  dziwnych  legend o  powstawaniu  gór  w Polsce, po czym samotnie przystąpiliśmy do akcji eksploracyjnej! To co zastaliśmy to m.in kilka wyrzeźbionych przez naturę formacji z lodu.

Pirytu co prawda  nie znaleźliśmy, ale natura przypomniała nam, 
że w niektórych zakątkach panują jeszcze mroźne warunki.

Po zwiedzeniu sztolni w dalszym ciągu został nam najważniejszy cel dnia, czyli Wysoka Kopa. Udaliśmy się  więc dalej drogą Sudecką aż do Rozdroża Izerskiego, gdzie jak na dłoni mieliśmy całą panoramę Gór Izerskich.  Określenie najwyższego punktu było trochę trudne, więc  na ten moment wsparł nas niepozorny GPS w komórce, który w znacznym stopniu ułatwił nam określenie naszej wysokości oraz obranie kierunku ataku szczytowego. Zbaczając ze ścieżki, zaczęliśmy się przedzierać przez suche drzewa iglaste, a czasem nawet i śnieg, na widok którego wracały mi wspomnienia z poprzedniego wypadu w te rejony.

Schowani w rowie chroniąc przed wiatrem głównie mapy,
opracowujemy ostateczny plan ataku szczytowego :)

Przedzierając się po raz kolejny przez wielkie śniegowe płaty, wychodzimy na wyrównany teren. Idąc trochę intuicyjnie zza kolejnego suchego korzenia oraz iglastego krzewu wyłania mi się  sterta kamieni  z tabliczką. Jej napis był dość wypłowiały. Damian zasugerował zmienić do zdjęcia napis na tabliczce. Wspomniał coś o zbieraniu pieniędzy na makaron. Pewnie miał na myśli ostatnie komentarze pojawiające się podczas decyzji o wycofie kilka miesięcy wcześniej. Niestety pomysł nie doszedł do skutku. Nikt nie pomyślał by zabrać ze sobą długopis oraz kartkę.

Widok z Wysokiej Kopy na stronę północną.

Widok z Wysokiej Kopy na stronę południową.
Kaptury z głów! Przed Państwem Wysoka Kopa!

Silny wiatr dawał o sobie znać, więc zdecydowaliśmy się powoli wracać do Szklarskiej Poręby. Tym razem drogą powrotną był szlak czerwony, a następnie niebieski. Spływające pozostałości po topniejącym śniegu oczywiście obrały sobie główny tor schodzenia, więc natychmiastowo w moich butach utworzyły się zbiorniki wody.

Krótka przerwa na opróżnienie plecaków. 
Damian wcina ostatnie kawałki czekolady.

Na zakończenie udaliśmy się do tej samej knajpy co ostatnio. Tym razem w lepszym stanie ogólnym. Kulturalnie zjedliśmy pizzę, po czym udaliśmy się na dworzec autobusowy. 
-------------------------------------------------------------------------------------
A tak wyglądała nasza próba zdobycia Wysokiej Kopy w zimie --> zobacz 

Komentarze

  1. Jak to mówi mój kuzyn... smarki trolla :) Ale jakie ładne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, jak byłam w te wakacje w Górach Izerskich tez nie udało mi się zdobyć Wysokiej Kopy, ale też cały czas mnie tam ciągnie. Czekam tylko na najbliższą okazję. Na razie zachwycam się szczytami Gór Wałbrzyskich, Kamiennych i Suchych. Nie sądziłam, że są tak piękne. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Karkonoska Diagonala