Na ślizgach wokół doliny Lwi Dół


Z początkiem 2015 roku upodobaliśmy sobie na nowo nasze lokalne góry. Odkryliśmy jak wiele możliwości mają w sobie Karkonosze, w których ostatnio "biegaliśmy" z czekanami (relacja ze Żlebu Wężowego oraz Rynny Skrzatów). Kolejna wizyta w tym bardzo ciekawym i bliskim dla nas paśmie górskim uskuteczniliśmy jeszcze w innej (także nowej) formie, bowiem na nartach. To był taki mój cel już zeszłej zimy - zdobyć Śnieżkę na ślizgach. Niestety jak dobrze wiemy sezon zimowy 2013/2014 na takie atrakcje nie za bardzo pozwalał. Teraz śniegu mamy z dużym naddatkiem. Wskazywał chociażby na to bardzo długo utrzymujący się 3 stopień zagrożenia lawinowego. Kilka dni po naszych narciarskich zmaganiach zeszły dwie, bardzo pokaźne lawiny. 


poniedziałek, 2 luty 2015

Jest poniedziałek i pomimo tego, że nie musimy iść z Damianem do pracy, ciężko się nam udaje wyrwać z otchłani ciepłej kołdry. Zauważyłam ostatnio, że jest to nasza słabość - po prostu wcześnie wstać! W końcu bijąc się z myślami, że przegapimy kolejny wspólny wolny dzień, wstałam i swoim zachowaniem zakomunikowałam Damianowi, że jednak nie prześpimy tego dnia do południa :)

Naszym Rekinem na Przełęcz Okraj zajeżdżamy po 10. Godzina może wcześniej nie planowana, ale jesteśmy przed 12!, więc jest dobrze :) Trasę jaką mieliśmy do zrobienia zakończylibyśmy w świetle czołówek ewentualnie tylko przy ostatnich kilku kilometrach. Gdy siedzieliśmy jeszcze w samochodzie i ubieraliśmy buty od biegówek, przednia szyba zaczęła się niepokojąco zabielać. Śnieg?! Przecież miało nie padać! Ehh, tak to już jest z tymi prognozami... Z nadzieją na polepszenie mimo wszystko pogody, wyruszyliśmy na ślizgach  szlakiem czerwonym. Pobliski stok narciarski, który musieliśmy jakoś "przeskoczyć" podniósł nam trochę liczbę uderzeń serca na minutę. Nikt na nas na szczęście nie wjechał. Ponownie przypięliśmy buty do wiązań i obraliśmy kierunek na czeskie schronisko Jelenka. W sumie dopiero w jego okolicy zaczęli się pojawiać jacyś ludzie - na biegówkach, ski turach lub zwykłych butach :) Dobra wiadomość była też taka, że przestał padać śnieg!

Czerwony szlak, który prowadzi dalej, narciarsko jest raczej niedostępny. Bardzo wąski, wyboisty, kosówkowo mocno ograniczający własną prywatną przestrzeń. Poza tym jak wiadomo, w Karkonoszach wieje praktycznie cały rok, więc uciekliśmy na szlak zielony, który jest bardziej przystępny dla narciarzy i biegnie poniżej Głównego Grzbietu Karkonoszy. 

Ewidentnie narciarze korzystają z tego zielonego szlaku - widać po pozostawionych śladach, ale przysporzył nam kilku bolesnych upadków :P

Znowu gleba? Jaka gleba!? Nikt nie widział :)

Te iglaki to zimą mają ciężko. Dość, że warunki surowe to jeszcze dźwigają ten śnieg.

No i łaskawie pokazała się ta królowa Karkonoszy i nie mam tu na myśli siebie ;)

A może znowu ukryję się w chmurach?

Napieramy do przodu. Śnieżka zaczyna kusić niebieskim tłem, chociaż zaczyna wiać w typowo karkonoskim stylu.

Druga część zielonego szlaku jest mocno "wygłaszczona". Wiatr pięknie unosi śnieżynki  i przenosi w nowe miejsce, idealnie kamuflując jakiekolwiek ludzkie ślady. O tym zjawisku można i by poematy pisać, ale w domu! Akuratnie ten odcinek jest mocno podejrzany lawinowo. Żwawym krokiem, ponownie zakładam narciarski ślad pilnując zimowych tyczek, które ułatwiają odnalezienie przebiegu szlaku.  

I znowu mamy to uczucie w Karkonoszach, że odkrywamy je jako pierwsi :)

Czeskie widoki Karkonoskie.

Gdy docieramy do styku ze szlakiem żółtym, wiemy że ostatni kilometr do zdobycia Śnieżki będziemy musieli odbyć z nartami w rękach i jak zauważyliśmy żaden z  narciarzy nie podjął się innego pomysłu. Po prostu wyślizgana stromizna była możliwa do pokonania tylko w taki sposób. Chwyciliśmy pod pachy narty i ruszyliśmy w kierunku szczytu.  

Śnieżka na nartach. Tego jeszcze nie graliśmy :)

Nawet załapaliśmy się na trochę słońca.

Do restauracji wstąpiliśmy jedynie by ogrzać trochę aparat (który zaczął  się znowu na wyjeździe buntować). Ceny menu adekwatne do kształtu budynku, tylko potwierdziły, że nie ma sensu przyzwyczajać organizmu do ciepłej temperatury. Ponownie zeszliśmy do momentu, w którym  odpięliśmy narty. Damian próbował początkowo zjechać ze Śnieżki, ale przy bliskim spotkaniu z kilkoma choinkami, dał za wygraną. 

Karkonoska zima.

Godzina na zegarku poinformowała nas o niedługim zachodzie słońca. Spowodowała także, że szlak, którym mieliśmy dalej podążać opustoszał do reszty. Szykował się nam szybki, bezwysiłkowy zjazd na nartach aż do Velkej Upy. Przyznam, że  był  dużo fajniejszy niż "Samolot" w Jakuszycach :) 

Podczas zjazdu na nartach, Śnieżka żegna się z nami w takiej odsłonie. 

Z Velkiej Upy, doczłapaliśmy się na nartach do Małej Upy i dalej praktycznie po zaśnieżonej asfaltowej drodze znaleźliśmy się w punkcie naszego startu czyli Przełęczy Okraj. Cała nasza pętla zamknęła się w około 20km co jest bardzo dobrym otwarciem sezonu narciarskiego -  poprzedni skończył się zanim się zaczął. Podczas całego dnia, po naszej lewej stronie  mieliśmy dolinę Lwi Dół, która była dla nas wcześniej kompletnie nieznana. Bardzo wąska i głęboko wcięta w okoliczne masywy. Groźne wyglądała zwłaszcza wieczorową porą.

Nasza trasa.

Jakoś tak na podsumowanie tych narciarskich Karkonoszy, nasuwają mi się słowa Ralpha W. Emersona, który kiedyś powiedział: 

"Ludzka siła wyrasta ze słabości"*

*to tak odnośnie porannego wstawania :)

Komentarze

  1. Ładna ta karkonoska zima :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima w Karkonoszach jest bardzo specyficzna. Odnoszę wrażenie, że potrafi być surowsza niż w Tatrach.

      Usuń
  2. Bardzo fajny pomysł i świetna relacja. Takie pytanie mam, jakich nart używacie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zastanawiam, czy jeździliście na biegówkach czy śladówkach? Mnie osobiście biegówki do siebie nie przekonały, o czym zresztą wiesz ;-)
      Wolę rakiety.

      Ale mieliście ciemne chmury na Śnieżce.

      Usuń
    2. Narty biegowe to pojęcie ogólne i dzieli się je na kilka typów biorąc pod uwagę stopień zaawansowania narciarza czy chociażby rodzaj nawierzchni po jakiej chce się poruszać. Ja mam narty śladowe, Damian również, ale o stopień wyżej czyli tak zwane backcountry. Myślę, że link najlepiej odpowie na Wasze pytania. www.jakkupowac.pl/jakie-narty-biegowe-kupic/

      Usuń
  3. Fajna trasa, ładna pogoda i zajebiste zdjęcia. Piękne te nasze Karkonosze, i jaki ogrom możliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karki na nowo podbijają moje górskie serce! :D

      Usuń
  4. Daleko mamy do Karkonoszy, ale w końcu i tam trafimy, bo kuszą od jakiegoś czasu. I skosztowanie nart też. Planów tak wiele, czasu i kasy tak mało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł nart narodził się z trzy lata temu, głównie jako motyw kondycyjny, ale jak się okazuje można odwiedzać znane miejsca w zupełnie innej formie. Fajna sprawa. Śnieżkę zdobyłam już sama nawet nie wiem ile razy, ale zawsze było to "z buta" :) Z tego co się orientuję to nawet Beskidach (w które chyba macie stosunkowo blisko?) są całkiem niezłe warunki narciarskie.

      Usuń
    2. W Beskidach, spokojnie można sobie pobiegać i na nowo odkryć dobrze znane szlaki. A Karkonosze piękne, każdy twój post coraz bardziej zachęca mnie do pierwszej wizyty w tych górach.

      Usuń
    3. Bardzo mnie to cieszy, że chęć odwiedzenia Karkonoszy tylko się nasila. :) Możliwe, że pojawią się jeszcze jakieś relacje z tych gór na blogu - taki lokalny górski patriotyzm się wkradł u mnie z początkiem roku.

      Usuń
  5. Jak ja Wam zazdroszczę takiego wyczynu. Śnieżka zimą i to na nartach. Chyba mam kolejne marzenie do realizacji. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Śnieżka zimą na nartach nie jest wielkim wyczynem ;) Jest w zasięgu ręki każdego kto po prostu lubi też w takich sposób przemieszczać się w górach. My jesteśmy samoukami, gleby oczywiście się zdarzają, ale jak już to na nieprzygotowanych trasach. Trzymam kciuki za spełnienie tego marzenia :)

      Usuń
  6. Co tu dużo mówić- rewelacja :-) Pogoda, warunki, widoki... Jest coś w zimowych Karkach, czego nie ma w innych pasmach górskich :-) Takie właśnie relacje jak Twoja przekonują mnie, że trzeba pomyśleć nad powrotem do biegówek :-) Mamy w Sudetach sporo fajnych tras :-) Żeby tylko jakoś to zimno opanować... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda była znośna. W sumie to tak jak zauważył Artur, mieliśmy bardzo ciemne chmury na Śnieżce. Ciekawy efekt się wytworzył, bo od strony Czech te chmury oświetlało słońce. Myślę, że warto spróbować biegówek. Tym bardziej, że na Dolnym Śląsku mamy przecież genialny jakuszycki ośrodek.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Trasę opracowaliśmy przy pomocy serwisu mapy.cz który od pewnego czasu dysponuje wersją zimową mapy Sudetów naszych sąsiadów. Polecam!

      Usuń
  8. Trudno chyba jednoznacznie stwierdzić czy Karkonosze piękniejsze zimą czy latem...chyba z małym procentem przewagi obstawiłabym jednak zimę. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Inntaler Höhenweg - trekking w Alpach dla początkujących [informacje ogólne i praktyczne, wskazówki, koszty]