Przepraszam, czy na Chopoku świeci słońce?


Urlop w Zakopanem ma to do siebie, że choćbyśmy mieli szczere chęci do codziennych wędrówek po Tatrach, nie zawsze idą one jednak w parze z nieprzerwanie dobrą pogodą. Z doświadczenia jednak już wiemy, że jeżeli w Tatrach zapowiadana jest ulewa, burza czy cokolwiek co mogłoby przeszkodzić w bezpiecznej wycieczce, nie obieramy od razu kierunku na trawers Krupówek, a raczej sprawdzamy prognozy pogody w innych górach, tak do zasięgu 100 km. Często bywa, że gdy Giewont przysłoni ciemna chmura, to na przykład w Beskidach, Fatrze czy Słowackim Raju jest pogodowa żyleta. 



Tym razem od brzydkiej pogody w Tatrach uciekliśmy w Niżne Tatry, w których dotychczas nigdy nie byliśmy. Ja co prawda wobec nich mam plany od dawna (przejście całej głównej grani), ale ciągle ten kierunek nie jest mi po drodze. I tak te Niżne Tatry czekały cierpliwie, aż do dnia kiedy jak w poprzednich dniach (Skiturowe Tatry – odcinek 1, Skiturowe Tatry – odcinek 2) zasiedliśmy wieczorem w kuchni nad mapą z odpaloną na tablecie niezastąpioną stroną yr.no. Oczywiście chcieliśmy spędzić dzień na skiturach i szukaliśmy celu głównie pod taką aktywność w górach. Musiały być spełnione dwa warunki – dostateczna ilość śniegu oraz w miarę przyzwoita pogoda. Gdy wklepałam namiary na Chopoka - od razu zaświeciły mi się oczy. Zapowiadana była słoneczna lampa. Początkowo trochę nie chciałam w to uwierzyć, ale inne serwisy pogodowe również były w miarę zgodne. Pozostał jeszcze szybki look na kamery internetowe. Nartostrady czynne od samego dołu – to nas najbardziej przekonało, bo nie uśmiechało się nam znowu targać nart na plecach.


piątek, 24 marca 2017



Jasna Chopok” to największy na Słowacji ośrodek narciarski, gdzie odbiorcami są oczywiście głównie narciarze zjazdowi, ale dla skiturowców jak i freeriderów też znajdzie się miejsce. W okolicach Chopoka wytyczono legalne strefy „freeride zone”.

Mapka z wykazem miejsc "Freeride Zone".

Zajechaliśmy na duży, darmowy parking przy dolnej stacji kolejki - Lúčky - 943 m n.p.m. Obok nas, szykowały się również dwie osoby z zamiarem podchodzenia na nartach. A tego podchodzenia przed nami wcale mało nie było, bo aż 1000 metrów przewyższenia. Co ciekawe mgła, która wisiała na nartostradzie wcale nie dodawała energii do szybszego foczenia. Hmmm, a podobno jakaś lampa miała być.

Początek nartostrady. Kilkoro skiturowców już napiera do góry.


Po nartostradzie można legalnie podchodzić na nartach, jednak trzeba trzymać się jak najbliżej krawędzi i pilnować tych znaków.

Gdy wgramoliliśmy się z nartami na stok i mozolnie zaczęliśmy wpinać się w wiązania, przy pomocy szybkiego i energicznego skrętu zatrzymał się koło nas jeden skiturowiec. Opalony na twarzy i uśmiechnięty od ucha do ucha, co najmniej jakby zjechał z jakiegoś alpejskiego lodowca. Zagadał coś po słowacku. Rozumiejąc co drugie słowo, rozszyfrowaliśmy z Damianem jaką to informację chciał nam przekazać. Brzmiało to mniej więcej tak, abyśmy zdążyli do wieczora bo nam słońce zajdzie... 


Ruszyliśmy, focząc sobie raz to prawą, raz to lewą stroną nartostrady. Wzięłam na serio słowa Słowaka, niecierpliwie oczekując jakiejś zmiany. Zyskiwaliśmy wysokość, ale warunki pogodowe zamiast się polepszać, tylko się pogarszały. Mgła mocno się zagęściła. Od otaczającej bieli zaczęły boleć nas oczy. Przy stacji wyciągu Luková - 1.670 m n.p.m zarządziliśmy przerwę. Po założeniu gogli odczułam natychmiastową ulgę i swobodniej zaczęłam widzieć co się dookoła nas dzieje. Chociaż bezpośrednio nie mieliśmy kontaktu ze słońcem, to jak widać i tak promienie UV w połączeniu ze śniegiem zrobiły swoje.

Przez większość czasu foczyliśmy w takich warunkach.

Byliśmy dopiero w połowie pokonanego przewyższenia, a ja już myślałam o zjeździe, który przy takiej widoczności wydawał się być moim największym wyzwaniem przed jakim miałam stawić czoło. Wszystkie moje dotychczasowe zjazdy wydały się przy tych warunkach łatwe.

Zagadała do nas jakaś kobieta, z zapytaniem o trudności zjazdu, ja od razu wykorzystałam sytuację i zapytałam o to czy jest słońce na górze. A co, informacja za informację! ☺ No niby gesty i uśmiech wskazywały na to, że faktycznie to słońce jest, ale słowackich słów znowu nie zrozumiałam w 100%. Pozostałam dalej w niepewności. Jedyne co można było zrobić to napierać dalej do góry.

Gdy do górnej (głównej) stacji kolejki mieliśmy jakieś 150 metrów przewyższenia, nagle zauważyłam nad Damianem zarys wagonika, który przemieszczał się tak cicho, że gdyby nie to że był na tyle nisko, w ogóle byśmy nie wiedzieli gdzie się znajdujemy i jak niewiele podejścia nam już zostało... To był moment kiedy nagłe dostałam zastrzyku energii. Po kolejnych paru krokach, to co było tylko białe zaczęło się robić biało-niebieskie, by ostatecznie przybrać tylko niebieską barwę. W końcu można było odróżnić ziemię od nieba :) Włączyłam na fokach piąty bieg, minęłam Damiana i to ja zaczęłam prowadzić nasz dwuosobowy peleton. Po jakiejś chwili, minęliśmy naszą parkingową dwójkę, która uciekła nam na starcie, a teraz tuż przed metą bardzo osłabła. Wyszliśmy ponad chmury, przedzierając się diametralnie do innego świata. Jak na dłoni mieliśmy widok na front, który wtłoczył się między Tatry a Niżne Tatry. Za to południowa część stoków Chopoka jak i całej Słowacji tonęła w słońcu. Niektórzy narciarze przy budynku wygrzewali się jak jaszczurki. Panowała zupełnie inna atmosfera niż na dole.

Przebijamy się do innego świata.

Masyw Bôru

Foczyć przy takich widokach to czysta przyjemność :)

Budynek górnej stacji kolejki gondolowej.


Lanserskie do albumu :D

I nawet Tatry widać!

Od Krywania po Gerlach.

Ďumbier 2043 m n.p.m

Taką nagrodę za wylany pot, to ja rozumiem! Wypięliśmy się z nart i podeszliśmy na lokalną stertę kamieni. Znajdując swój mały skrawek dla siebie, poszły w ruch termosy z resztkami herbaty, batoniki i inne kabanosy :D

Można tak siedzieć i się gapić na te chmury.

Bezwietrznie, słonecznie, z niecodziennymi widokami. Trochę czasu w okolicach górnej stacji kolejki gondolowej spędziliśmy. Jednak zanim mieliśmy przyszykować się do zjazdu, podeszliśmy na prawdziwy wierzchołek Chopoka. Tabliczka przecież musi być!

Chopok  2024 m n.p.m - drugi co do wysokości szczyt Niżnych Tatr.

Zajrzeliśmy jeszcze później do baru, w którym na głowę przypadło 0,5l... Kofoli :D

O godzinie 16 miała kończyć pracę kolejka i mniej więcej o takiej porze zaplanowaliśmy rozpocząć nasz zjazd. Na nartostradzie był już dużo większy luz, a jazda w „koleinach” w górnych partiach nartostrady w sumie była motywem do ćwiczenia kolejnych narciarskich umiejętności. Oczywiście w pewnym momencie ponownie zanurzyliśmy się w chmury, z których jeszcze nie tak dawno udało nam się wydostać, ale ponieważ słońce świeciło już pod innym kątem i nie z takim nasileniem, to widoczność była znacznie lepsza. Na nartostradę właśnie zaczęły wjeżdżać ratraki, ale trzymaliśmy od nich bezpieczny dystans. Gdy znikały nam z zasięgu wzroku mknęliśmy w dół z bananem na gębie. Po kilkudziesięciu minutach pojawiliśmy się z powrotem przy dolnej stacji kolejki, gdzie przed południem zaczynaliśmy naszą skiturę.



Komentarze

  1. Cierpliwość popłaca. Nam ostatnio jej zabrakło i nie zdobyliśmy Koprowego Szczytu bo przecież jest cały w chmurach. A jednak trzeba było iść. http://gorolotni.blogspot.com/2016/08/lenistwo-wygrao.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No u Was to była loteria. Albo się rozpogodzi albo będą te chmury tak kisnąć i zasłaniać to co najważniejsze.

      Usuń
  2. Piękna nagroda za trudy podejścia, warto dla takich widoków i morza chmur. Co do Niżnych Tatr też mam pewne plany z przejściem głównej grani, zawsze jakoś nie po drodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrku, powiedz tylko kiedy i już pakuję plecak na te Niżne:D

      Usuń
  3. Z Niżnymi Tatrami mam podobnie - są na naszej "liście" miejsc do zobaczenia, ale jeszcze nigdy w nich nie byliśmy. A warun to w sumie Wam się trafił przyzwoity i będzie co wspominać - zarówno drogę we mgle, jak i widoki na szczycie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo to jednak tak z tydzień wolnego trzeba szykować na całe przejście. Mapę już mam, a wcześniejszy jej brak był głównym powodem nie wybierania się w Niżne.

      Usuń
  4. Cierpliwość i upór popłacają, jak widać. Choć, nie powiem, w tej chmurno-mglistej zupie moja motywacja do parcia pod górę szybko by się ulotniła. Szkoda, że w tych gorszych warunkach nie można włączyć jakiegoś magicznego przyspieszenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A myślisz, że ja bym dotarła tam na górę jakbym nie miała przesłanek o tym słońcu? :D Kilka razy powątpiewałam, bo naprawdę dopiero tuż przed szczytem wyszliśmy ponad te chmury.

      Usuń
  5. Ale widoki! :) muszę tam zawitać zimą, bo Niżne wyjątkowo mnie zauroczyły

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja stopa jeszcze nawet na żadnej Fatrze nie stanęła. Mam mega zaległości jeżeli chodzi o słowackie góry... Ale cieszę się, że chociaż te Niżne udało się liznąć :) Słyszałam, że główną grań Niżnych zimą też warto zrobić skiturowo, no ale to na razie bardzo odległe czasy :)

      Usuń
  6. Takie warunki powodują u mnie euforię na szczycie ;) :)
    A przejście grani Tatr Niżnych to jedno z moich ulubionych wspomnień - piękna pogoda, fajne towarzystwo, bujna zieloność i widoki po horyzont! Polecam początek lipca na tę wędrówkę (dla tej zieloności) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Widmie Brockenu, morze chmur w górach jest dla mnie jednym z najpiękniejszych zjawisk.

      Usuń
  7. Świetna robota, cudowne widoki :) mi grań Niżnych Tatr też już chodzi po głowie od jakiegoś czasu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No u mnie na razie problem jest ze znalezieniem jakiś towarzyszy, bo samej to się trochę boję ze względu na miśki ;)

      Usuń
  8. Choć skitury to nie nasza bajka to odwiedzone przez Was okolice wpisują się w nasze plany na ten sezon :) Pozdrawiamy i zazdrościmy pogody ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co macie w planach odnośnie Niżnych? :)

      Usuń
    2. Jak dobrze wiatr zawieje i pogoda dopisze to Chabenec, Skałka, Kotliska, Chopok i Dumbier, a potem Sina i Krakova Hola ;)Ciężko będzie to wziąć chyba na 3 razy dlatego wstępnie mamy przygotowane 4 pętelki ;)

      Usuń
  9. Genialne warunki i jeszcze do tego wymarzone stoki do zjeżdżania. :)
    Główna grań Tatr Niżnych to jeden z wypadów, który najlepiej wspominam, polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jakiś czas wracam do relacji z Waszego przejścia opracowując plan strategiczny :P Chyba najgorszy jest dojazd, bo samochód nie jest chyba najlepszym środkiem transportu...

      Usuń
  10. Morza chmur - to co uwielbiam. Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż poluję na tatrzańskie morze chmur :)

      Usuń
  11. Łał, pogoda i widoki na szczycie w pełni dopisały! Super, zazdroszczę! Bo nawet dla tych paru chwil ponad chmurami warto się pomęczyć na tym podejściu.

    Ja pamiętam jak tą nartostradą schodziłem zimą. Tak szybkiego innego zejścia nie pamiętam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No podejście dało mi w kość. Gdyby nie gogle to nie dałabym rady dojść. Dobrze, że ci napotkani ludzie gadali o tym słońcu, bo inaczej bym chyba zarządziła wycof :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Inntaler Höhenweg - trekking w Alpach dla początkujących [informacje ogólne i praktyczne, wskazówki, koszty]