Jezioro Como: Pizzo d'Erna (1375 m n.p.m.) - VIA FERRATA Gamma Uno


W ramach tygodniowego pobytu nad włoskim Jeziorem Como, razem z Agnieszką wybierałyśmy się na jednodniowe wycieczki górskie, które byłyśmy w stanie rozpoczynać bezpośrednio z naszej bazy w mieście Lecco. Otulające ten region Prealpy Bergamskie oferują wiele możliwości na skomponowanie sobie krótszej, jak i znacznie dłużej wycieczki pieszej. Fani większych wrażeń też coś znajdą dla siebie, jak np. via ferraty! 


Ogólnie przez cały pobyt zmagałyśmy się z nieprzychylnymi prognozami pogody, które ze względu na trochę nieprzewidywalny charakter, wymuszały na nas dostosowywanie wycieczkowych planów na bieżąco, biorąc pod uwagę i to co prognozują synoptycy, jak również to, co po prostu w danej chwili dzieje się na niebie. Trochę smuteczek, że tak pechowo trafiłyśmy z terminem, gdyż generalnie oczekiwałyśmy w maju stabilnej, wiosennej pogody w północnych Włoszech. Jak się nie ma co się lubi...


poniedziałek, 15 maja 2023


Będące naszą bazą wypadową miasto Lecco nad jeziorem Como, oferuje w niedalekiej odległości kilka via ferrat. Na etapie tworzenia listy tych najbardziej nas interesujących, widniały co najmniej trzy, na które chciałyśmy się wybrać. Niestety deszczowa pogoda wciąż krzyżowała plany. Szansa na przejście chociaż jednej żelaznej drogi pojawiła się dopiero w ostatni (!) dzień naszego pobytu. Determinacja przejścia chociaż jednej via ferraty była tak duża, że nawet przeziębienie, które rozłożyło mnie wieczorem, po wejściu Monte Magnodeno, nie powstrzymało od rezygnacji z wycieczki! Z resztą, gdybym puściła Agnieszkę samą na tą ferratę, czułabym się tylko gorzej, aniżeli lepiej.😅  Za dużo było do stracenia! I tak jeden dzień odpuściłam i przeleżałam w łóżku, gdy moja towarzyszka wykorzystała ten czas na dalszą eksplorację pobliskich górek - choć wciąż tylko w wersji pieszej - gdyż tylko na to pozwalała pogoda.

Szczyt Pizzo d'Erna widziałyśmy codziennie przez okno z kuchni "naszego" mieszkanka w Lecco. Czasem prezentował się on nam w całości, a czasem był całkowicie zasłonięty przez mgłę bądź niskie chmury. Na południowo-zachodnich zboczach Pizzo d'Erna została poprowadzona via ferrata o trudnościach B/C - na naszą wówczas dyspozycję psycho-fizyczną do tego typu wyzwań górskich była więc skrojona idealnie! Gamma Uno zapowiadała się na ferratę nie za trudną, ale też nie nudną! Poniżej kilka podstawowych informacji oraz naszych spostrzeżeń:


VIA FERRATA GAMMA UNO 
na szczyt Pizzo d'Erna (1375 m n.p.m.) 
nad Jeziorem COMO 
(informacje podstawowe i praktyczne):


  • Via ferrata Gamma Uno jest jedną z kilku żelaznych dróg znajdujących się praktycznie na obrzeżach miasta Lecco. Jej trudności wyceniono na B/C. W aspekcie fizycznym nie jest mocno wymagająca, natomiast może być wyzwaniem bądź świetną opcją do przezwyciężenia swoich lęków związanych z ekspozycją - otóż na wielu fragmentach jest dość "powietrzna" za sprawą znajdujących się aż (!) 22 metalowych drabinek! Najdłuższa sięga 18 metrów!
  • Latem 2021 roku via ferrata przeszła gruntowny remont. Przede wszystkim wymieniono łańcuchy (takie w stylu tatrzańskim) na będące standardem w Alpach, metalowe, sztywne liny.
  • Oprócz wspomnianych drabinek, na ferracie znajdują się mosty dwulinowe oraz most żelazny.
  • W połowie ferraty jest możliwość jej opuszczenia. Jest to fajna opcja, jeżeli uznamy, że trudności na niej występujące są ponad nasze siły lub dopadnie nas nagłe pogorszenie pogody.
  • Przejście via ferraty jest możliwe prawie całorocznie. W sezonie zimowym jest to zależne głównie od tego jaka ta zima w danym roku jest w okolicach Prealp Bergamskich. Realnie można rozważać przejście tej ferraty od lutego do listopada, przynajmniej tak sugeruje portal bergsteigen.com.
  • W okresie późnej wiosny i lata trzeba mieć na uwadze porę dnia. Włochy słyną ze słonecznych dni, a to co może nas zastać na takiej ferracie to niemiłosierny upał czy nagrzane drabiny!
  • Lokalizacja via ferraty (krótkie dojście na start) oraz możliwość skorzystania z kolejki linowej umożliwia jej przejście oraz powrót na miejsce startu w sytuacji, kiedy nie mamy do dyspozycji całego dnia bądź załamanie pogody jest prognozowane np. w godzinach popołudniowych.
  • Czas przejścia via ferraty: 2-3h. Do pokonania ok 600 m przewyższenia (wg. wyliczeń portalu mapy.cz).
  • Strona internetowa kolejki linowej "Piani d'Erna". Aktualne informacje o godzinach pracy kolejki oraz cennik biletów.

Topo via ferraty Gamma Uno na szczyt Pizzo d'Erna.
www.bergsteigen.com

Opuściłyśmy "nasze" mieszkanko w Lecco z myślą, że dzisiaj absolutnie nie będziemy musiały się martwić o pogodę. Już od samego rana przyświecało słońce, a chmur na niebie z trudem można było się dopatrzyć. Dodatkowo wspierała nas na duchu prognoza, która wskazywała niski poziom ryzyka wystąpienia znaczących opadów czy burz. Wybrałyśmy najszybszą kombinację ścieżek znakowanych oraz nieznakowanych, by dostać się na start via ferraty Gamma Uno. Najpierw przeszłyśmy przez dzielnicę Gemanedo, by na jej obrzeżach wejść już na szlak o numerze 903, którym po pokonaniu około 300 m przewyższenia zameldowałyśmy się przy tabliczce informacyjnej dotyczącej początku via ferraty.

Podejście na start via ferraty Gamma Uno.

Ubrałyśmy na siebie cały sprzęt via ferratowy (tj. uprząż, kask oraz lonżę). Moja gotowość, oprócz założenia wspominanego ekwipunku była też zależna od jak najdokładniejszego opróżnienia nosa. Samopoczucie miałam znaczenie lepsze niż dnia poprzedniego, kiedy to "kiblowałam na chacie", ale nie udało mi się w tak krótkim czasie rozprawić z kaszelkiem oraz katarem. Także mój dodatkowy ekwipunek na via ferratę składał się jeszcze z paczki chusteczek higienicznych schowanych w kieszeni. 😅

Początek był dokładnie taki jaki się spodziewałyśmy, gdyż po wielodniowych opadach deszczu i lokalizacji via ferraty jeszcze w terenie zalesionym, nie było szans na szybkie przeschnięcie skały. Oderwanie się od ziemi wymagało większej czujności i sprytu ze względu na jej mokry, ale też wyślizgany stan. Nigdzie się nie spieszyłyśmy, także napotkane problemy ogarniałyśmy na spokojnie. Najważniejsze, że skutecznie pięłyśmy się w górę. 😎

Początek via ferraty Gamma Uno z dodatkowym utrudnieniem w postaci mokrej i wyślizganej skały.

Dotarłyśmy do miejsca, w którym skała była już sucha, ale w zamian za to musiałyśmy się zmierzyć z pierwszymi drabinkami i ekspozycją! O ile na początku nie było aż tak powietrznie, to z każdą kolejną sekcją via ferraty robiło się coraz poważniej.

Pierwsze drabinki na rozgrzewkę, a na całej via ferracie jest ich aż 22!

Włoskie, "przyjeziorne" via ferraty mają to do siebie,
że często prowadzą wśród roślinności.
fot. Agnieszka

"Najcięższymi" wyzwaniami psychicznymi okazały się być dla nas długie sekcje z pionowymi drabinami. Samo ich fizyczne pokonywanie nie było przecież trudne. Nie było tak naprawdę nawet męczące! To okoliczności sprawiały, że przynajmniej ja musiałam zrobić wszystko, by moja głowa nie spanikowała. W momentach najbardziej "powietrznych" stosowałam dziwne (ale sprawdzone już od lat) metody, które często mi pomagają w tego typu "wyzwaniach":

1. Skupiałam wzrok na najbliższym punkcie. W tym przypadku były to szczeble drabiny. Nie rozglądałam się za siebie, nie patrzyłam też pod nogi. Ograniczyłam też robienie zdjęć.

2. Znalazłam głupkowatą melodię, którą miałam zapętloną w głowie. Śpiewałam ją sobie w myślach bądź pod nosem. Akuratnie na via ferracie Gamma Uno "przygrywała" mi eurowizyjna piosenka "Solo" czyli znana szerszej publiczności "Bejba". Wszystko dlatego, że akuratnie półfinały i finał konkursu odbywały się w terminie naszego pobytu we Włoszech. Poza tym, tekst piosenki mnie bawił i jakoś tak przypasował do okoliczności: "Bejba, it's kind of krejza",  "I've lost my senses",  "What happened to ya"? "I thought I knew ya", "But now it's time to face it". No to się zmierzyłam z tymi drabinkami. Finalnie przeszłam wszystkie 22  bez uszczerbku na zdrowiu! 😂

3. W trakcie odpoczynków, wpinałam się dodatkowo taśmą z karabinkiem.

Wiosna we Włoszech.

Widok na Monte Barro z via ferraty "Gamma Uno".

Przejście po mostku z przepięciem się na drabinę.

Via ferrata Gamma Uno. Ostatni segment - przejście przez metalowy most oraz sekcja z pięcioma drabinkami.

Via ferrata Gamma Uno.
fot. Agnieszka

Metalowy most na via ferracie Gamma Uno.

Szczyt Pizzo d'Erna z betonowym krzyżem.

Odczuwalna już przestrzeń i ekspozycja. Widok na Lecco oraz Jezioro Como.

Z via ferratą uporałyśmy się w około 3 godziny. Na pewno nie wykręciłyśmy rekordowego czasu, ale nie to było naszym celem. Na szczycie Pizzo d'Erna spotkałyśmy trochę ludzi, pełne słońce oraz jaszczurkę. Schowałyśmy sprzęt via ferratowy z powrotem do plecaków, po czym gdy trochę ochłonęłyśmy, udałyśmy się na poszukiwania gastronomii. W "Tratoria Milani" wypiłyśmy po filiżance "kapuczinki" z widokiem na Masyw Resegone, do którego niepokojąco zaczęły się przyklejać chmury...

"Kapuczinka" z widokami na Masyw Resegone.

Jakoś tak się nagle ochłodziło i przyciemniło. Pojawiła się myśl, że nie możemy już dłużej przesiadywać, lecz należałoby się zebrać w drogę powrotną. Do Lecco zeszłyśmy szlakiem nr 918. Mniej więcej w połowie trasy złapała nas burza! Na szczęście nie wisiała bezpośrednio nad naszymi głowami, gdyż jej epicentrum znajdowało się nad sąsiednim szczytem Monte Duo Manii, ale kilka grzmotów czy błysków pojawiło się w "naszej" okolicy. Najgorzej jednak, że sięgnął  nas dość silnie padający deszcz. Membrany naszych kurtek przeciwdeszczowych przeszły wymagający test. Co prawda nie byłyśmy już na otwartej przestrzeni, ale od miasta dzieliło nas jeszcze sporo deniwelacji. Włączyłyśmy piąty bieg, by jak najszybciej oddalić się od niebezpieczeństwa. Gdy dotarłyśmy do pierwszych zabudowań Lecco, mogłyśmy zdjąć kaptury, gdyż na niebie zaczęło się w końcu wypogadzać. 

To była nasza ostatnia wycieczka po Prealpach Bergamskich w ramach tygodniowego pobytu we włoskim Lecco/ nad Jeziorem Como. Via ferrata Gamma Uno bardzo nam się podobała! Szkoda, tylko że pogoda nie pozwoliła na więcej, zwłaszcza w temacie via ferratowym. Zawsze jest to jednak świetny powód, by ponownie odwiedzić ten mało znany włoski zakątek.

Komentarze

  1. Aż chciałoby się po jakiejś ferracie połazić. Niestety w tym roku nie było mi to dane, a chęci były.

    Szkoda, że wyjazd pogodowe nie do końca się udał, ale jak piszesz na koniec, dzięki temu jest powód, by tam pojechać jeszcze raz ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

Inntaler Höhenweg - trekking w Alpach dla początkujących [informacje ogólne i praktyczne, wskazówki, koszty]