Persailhorn 2347 m n.p.m. - via ferrata Wildental & Südwand
W ramach urlopu, wybraliśmy strategiczną lokalizację naszej bazy w Austrii, która będzie umożliwiać łatwe i szybkie dojazdy w różne pasma alpejskie. Wieś Maria Alm, w której przyszło nam mieszkać przez dwa tygodnie, leży u podnóża Steinernes Meer. Geograficznie ten górski obszar należy do dzielonych przez Niemcy i Austrię Alp Berchtesgadeńskich. Mające pod sobą w podgrupie jeszcze takie popularne pasma jak Watzmannstock czy Hochkönigstock, Steinernes Meer wydaje się być perełką do odkrycia na mapie Austrii.
Masyw Steinernes Meer, który mieliśmy "pod nosem", oferuje wapienny świat z kilkoma szczytami przekraczającymi ponad 2000 m n.p.m. Po przejrzeniu przebiegu szlaków na mapie, zdecydowaliśmy się na Persailhorn, z przejściem dwóch via ferrat - Wildental & Südwand.
Persailhorn 2347 m n.p.m. - via ferrata Wildental & Südwand - informacje podstawowe -
Persailhorn mierzy 2347 m n.p.m., leży na południowym zachodzie masywu Steinernes Meer należących do Alp Berchtesgadeńskich, w całości na terenie Austrii. Odrywa się stromo i skaliście ze wszystkich stron - ekspozycja gwarantowana!
Na szczyt prowadzą dwie via ferraty: Wildental (północna) & Südwand (południowa), obie w skali trudności B/C.
Na trasie znajduje się schronisko Peter-Wiechenthaler-Hütte 1752 m n.p.m., które czynne jest od kwietnia do października. Na stronie schroniska dostępna jest kamerka! Schronisko usytuowane jest na porośniętym kosodrzewiną szczycie Kienalkopf, z tarasu oferuje fantastyczne widoki!
Dedykowany parking znajduje się we wsi Bachwinkl (gmina Saalfelden am Steinernen Meer). Parking jest płatny, stoi automat biletowy.
Saalfeldner Höhenweg (AV428) - to szlak przebiegający od schroniska Peter-Wiechenthaler-Hütte - Persailhorn (2347 m) - Mitterhorn (2491 m) - Breithorn (2504 m).
Na szczycie Persailhorn znajduje się charakterystyczna i bardzo oryginalna postać Madonny, wyrzeźbiona w drewnie. Madonnę stworzył Anton Tymwalder. Persailhorn jest jednym z dwóch szczytów, który otrzymał charakterystyczną rzeźbę w Steinernes Meer, druga, znacznie większych rozmiarów znajduje się na szczycie Schönfeldspitze 2653 m n.p.m.
Pogoda dzisiaj ma być piękna i stabilna. Do tego sobota w kalendarzu, co oznacza tylko jedno - będzie ruch w interesie. I faktycznie, gdy zajeżdżamy na parking w Bachwinkl, zastajemy ostatnie do wyboru wolne miejsca. Pierwszy znaczący punkt na trasie to schronisko Peter-Wiechenthaler-Hütte, do którego mamy na odcinku 4 km niecałe 900 metrów w górę. Według czasówek na tablicach ma to zająć pomiędzy 2 a 2,5h. Na początku mamy prawo wyboru, gdyż od węzła szlaków "Kreuzweg", trasa do schroniska biegnie już tylko jedną możliwą ścieżką (chyba, że chcemy iść drogą okrężną).
Na podejście wybieramy wariant z dłuższym przejściem po szutrowej drodze (szlak nr 412e). Dzięki temu fundujemy sobie spokojną rozgrzewkę.
1. Parking w Bachwinkl. 2. Na razie rozgrzewkowe przejście po szutrowej drodze. 3. Tablica szlakowa. 4. Koniec tej rozgrzewki, czas na ostre zdobywanie wysokości!
Po przejściu 2 kilometrów, szlak kieruje na leśną, stromą ścieżkę naszpikowaną mnóstwem wystających korzeni. Od teraz staramy się już pilnować tętna. Gdy osiągamy poziom kosodrzewiny, pojawiają się pierwsze, rozległe widoki. Najbardziej nasze oczy rażą w pełnym słońcu białe płaty lodowców z Wysokich Taurów.
Wysokie Taury wysyłają pozdrowienia i puszczają do nas oko!
W końcu z nad kosodrzewiny ukazuje się fragment budynku schroniska. Dla nas to też znak, że od teraz widoki będą się "bić" o naszą uwagę, a w krainie wapiennych, stromych ścian jest to niemalże pewne! Na "ochy i achy" nie musimy długo czekać.
Schronisko Peter-Wiechenthaler-Hütte.
Dłuższy pobyt w schronisku rezerwujemy sobie w drodze powrotnej. Szerokim grzbietem porośniętym kosówką, kierujemy się na wschód, do podnóża Persailhorn, gdzie tuż przed nim rozdzielają się ścieżki. Lewa prowadzi do via ferraty Wildental, prawa natomiast do via ferraty Südwand.
Widok na schronisko oraz Alpy Kitzbühelskie.
Odnajdujemy wygodne miejsce, żeby ubrać na siebie cały sprzęt via ferratowy. Gdy jesteśmy gotowi, wybieramy ścieżkę w lewo. Do *wejścia na szczyt posłuży nam ferrata Wildental, natomiast do zejścia Südwand.
* Obie ferraty przedstawiają podobne trudności i obie nadają się do wejścia i zejścia.
1. Ubrana, gotowa ferratować! 2. & 3. Idziemy w lewo, wprost pod tę wapienną ścianę!
Na obu też ferratach występuje sporo odcinków o wycenie trudności A, gdzie lina stanowi nie tyle ułatwienie, co raczej zabezpieczenie przed skutkami ewentualnego potknięcia lub poślizgnięcia. Niemniej jednak, jest kilka punktów, gdzie zdecydowanie o asekurację warto zadbać. Są to równocześnie najlepsze ferratowe smaczki.
1. Widoczny obryw skalny ściany Persailhorn. 2. Na łatwym odcinku via ferraty Wildental.
Na fragmencie ferraty o nazwie "Wastl Promenade".
Fragment ferraty o nazwie "Ortner Kamin".
W świecie wapiennych skał.
Coraz bliżej przekroczenia 2000 m n.p.m.
Przejście ferraty Wildental zajmuje nam około 2 godziny. Można ten czas skrócić, ale my przyjęliśmy wariant cieszenia się po prostu pobytem w tych górach. Tym bardziej, że naprawdę nic nas nie goniło. Pogoda była idealna!
Odcinek graniowy ferraty wyprowadzający już bezpośrednio na szczyt jest również ekscytujący! Przede wszystkim widok i ekspozycja robią największą robotę. Należy również wspomnieć o samej Madonnie, która gości wszystkich na szczycie - w tej drewnianej wersji jest bardzo wyjątkowa.
Graniowy odcinek ferraty prowadzący bezpośrednio na Persailhorn.
Dalszy odcinek grani prowadzi szlakiem Saalfeldner Höhenweg.
1. Drewniana rzeźba Madonny na szczycie Persailhorn. 2. Tablica pamiątkowa. 3. Malowany kamyczek pozostawiony na szczycie Persailhorn.
Na szczycie znajdujemy kawałek wygodnej skałki i robimy chwilę przerwy. Jest bosko! Nie ma wiatru, przyjemnie grzeje słońce, widoki mamy po horyzont z każdej strony. Steinernes Meer wyciąga wszystkie asy z rękawa by nas do siebie przekonać - i robi to!
To nie koniec atrakcji na dzisiaj. Zanim przyjdzie nam schodzić na autopilocie do auta w Bachwinkl czeka nas jeszcze zejście ze szczytu przy pomocy drugiej ferraty. Nie powinno być trudno, a to jednak zawsze jakieś fajne urozmaicenie. Na ferracie Südwand występuje kilka drabinek. Najprzyjemniejszy dla nas jest kontakt z nagrzaną od słońca skałą. To już ostatnie podrygi lata w górach. Delektujemy się tym ulotnym stanem.
Na zejściu ferratą Südwand.
Początkowe (w naszym przypadku końcowe) fragmenty ferraty Südwand
Domykamy ferratową pętlę. Gdy nachylenie terenu łagodnieje, zdejmujemy cały sprzęt ferratowy i chowamy go do plecaków. Nasze myśli kierujemy teraz na schronisko, bo najlepszym zwieńczeniem zdobycia szczytu jest wypicie zimnego radlerka. Och, tego typu momenty też zawsze uwielbiamy celebrować! W porze tzw. "złotej godziny", po nieco godzinnym zejściu, meldujemy się przy samochodzie w Bachwinkl.
______________________
Hejka, tu Skadi! Jeżeli uważasz, że blog, który prowadzę już od tak wielu lat jest dla Ciebie adresem w Internecie pod którym znajdujesz wartościowe i ciekawe informacje związane z górami, możesz dać mi o tym znać poprzez zostawienie komentarza bądź postawienia mi wirtualnej kawy.
Kolejny bardzo fajny szczycik i zarazem alpejski rejon. Rośnie lista inspiracji;) A jak z towarzystwem na szlaku i ferracie? Pisałaś, że nic was nie goniło, czy to oznacza, że mieliście w sezonie totalne pustki? Pozdrowionka :)
Czy zdobycie alpejskiego trzytysięcznika dla osoby mieszkającej w Polsce, może być równie proste logistycznie, co wejście na Rysy? Czy przekroczenie magicznej „trójki z przodu” musi wiązać się ze żmudnymi przygotowaniami kondycyjnymi, braniem tygodniowego urlopu, zakupem dodatkowego sprzętu? Czy musi się to wszystko ocierać o wycieczkę mającą w sobie co nieco z wyprawy? Otóż nie! I nie musi to być zaraz „naciągany”, najmniejszy trzytysięcznik, lecz „z krwi i kości” pięknie prezentująca się góra! W dodatku jeszcze nietknięta dobrami cywilizacyjnymi takimi jak wyciągi z całym swoim zapleczem zaburzającymi naturalny krajobraz.
Razem z przyjaciółką na początku maja spędziłam tydzień nad włoskim Jeziorem Iseo (wł. Lago d'Iseo). Poniższy post opisuje w jaki sposób zorganizowałyśmy sobie wyjazd oraz przedstawia propozycje i pomysły na ciekawe spędzenie tam czasu - taki swego rodzaju "gotowiec urlopowy" dla wszystkich spragnionych: ekspozycji witaminy D przed lub po sezonie widoków na jedno z ciekawszych połączeń krajobrazowych - jeziora i gór solistów/solistek, par, rodzin, paczek przyjaciół - chcących zmienić trochę klimat i otoczenie górskich trekkingów fanów via ferrat smaku włoskiej pizzy oraz Aperola Spritza zwiedzenia popularnych włoskich miast rowerzystów i fanów rekreacyjnych sportów wodnych "człowieków-jaszczurek" lubiących leżeć plackiem na plaży w pełnym słońcu
Góry Wałbrzyskie i Kamienne - kto ich nie poznał na własnej skórze, ten będąc pierwszy raz na szlaku, może się mocno zdziwić. Góry te bywają bardzo wymagające, przede wszystkim kondycyjnie. Mimo, że nie przedstawiają dużych wysokości - nie przekraczają bowiem 1000 m n.p.m - to z niejednego piechura są w stanie wycisnąć siódme poty! A to za sprawą występujących w tej części Sudetów bardzo stromych podejść i zejść. Wałbrzych, stanowiący "lokalną stolicę" tych dwóch pasm górskich jest przepięknie położony i otoczony licznymi szczytami, przez które prowadzi zaproponowana przez mieszkańca tego miasta, ambitnie obmyślona trasa - DRABINA WAŁBRZYSKA . Na dystansie ok 80 km, do pokonania jest prawie 4 tys. m przewyższenia, a do zdobycia ponad 30 szczytów! Dla dodania trudności, niejednokrotnie na trasie spotkamy tzw "ściany płaczu", których w tych niepozornych górkach jest całkiem sporo!
Polskie góry ostatnio skurczyły się dla Ciebie? Lubisz wędrówki wieloetapowe ze schroniskowym zapleczem? Alpy są Ci obce, ale czujesz, że chcesz w końcu zrobić w ich kierunku pierwszy krok? Jeżeli chociaż na jedno pytanie padła odpowiedź "tak", to mam dla Ciebie super gotowca na urlop. Znajdziesz tutaj podstawowe oraz praktyczne informacje o długodystansowym szlaku Inntaler Höhenweg, który wyznaczony jest w Austrii, nieopodal Innsbrucku. Propozycję tego szlaku kieruję szczególnie do osób początkujących, którym marzy się wędrówka po alpejskich szlakach, ale jeszcze nigdy tego nie robiły, nie wiedzą jak zabrać się za organizację i czego spodziewać się na miejscu.
Kolejny bardzo fajny szczycik i zarazem alpejski rejon. Rośnie lista inspiracji;) A jak z towarzystwem na szlaku i ferracie? Pisałaś, że nic was nie goniło, czy to oznacza, że mieliście w sezonie totalne pustki? Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńTotalne pustki to nie, ale na samej ferracie spotkaliśmy może w sumie 5 osób, więcej było w samym schronisku, ale też bez jakiś szaleństw.
UsuńTo pasmo też zwróciło moja uwagę, jak byłem w okolicy i oglądałem mapę.
OdpowiedzUsuńŁadne, wapienne widoki.
Ferraty raczej z tych łatwych? Te odcinki za B/C wydają się krótkie na schemacie. Tak było też w rzeczywistości?
Ferrata łatwa i przyjemna. Odcinki B/C krótkie, punktowe.
Usuń