Wielki Rozsutec pod jesienną pierzynką
niedziela, 24 października 2021
Udało się skonstruować trasę w formie zamkniętej pętli, która od samego początku trzyma wysoki poziom i różnorodność. Wycieczkę rozpoczynamy od bardzo znanych Dierów, czyli zespołu głęboko wciętych dolin o charakterze skalnych wąwozów, które pokonuje się przy pomocy licznych metalowych bądź drewnianych kładek, mostków i drabin. Po 15 minutach od wyruszenia z parkingu, przekraczamy "bramę" wąwozu. Od razu odczuwamy panujący tutaj chłód, wszystko za sprawą bliskości strumienia wzdłuż którego będziemy podążać jak i ogólnie panującej w tym miejscu wysokiej wilgotności.
Początek niebieskiego szlaku turstycznego. |
Ciekawym zjawiskiem jakie można zaobserwować we wszystkich Dierach (a jest ich aż cztery: Dolné diery, Horné diery, Nové diery i Tesná rizňa) to odwrócone piętra roślinne. W niżej położonych obszarach, na wysokości w przedziale 650 - 850 m n.p.m, spotkamy rośliny górskie i alpejskie. W "standardowych warunkach" występują one dopiero na wysokości piętra hal czyli na wysokości powyżej 1000-1200 m. n.p.m.
Na szlaku ciągle się coś dzieje, poza tym - zajęte rozmową - nie zauważamy nawet, że niektóre drabinki znajdujące się w wąwozie są całkiem wysokie! Nie odczuwamy również, że sukcesywnie zmniejszamy deniwelację między parkingiem, a naszym celem dnia.
Na szlaku niebieskim poprowadzonym przez Dolné Diery. |
W Dierach musi być ciekawie o każdej porze roku i pogodzie! |
W Hornych dierach znajdują się już drabinki i wodospady. |
Tuż przed wyjściem z wąwozu, zaskakuje nas jeszcze króciutka sekcja scramblingowa, a następnie kontynnujemy już spokojne przejście wśród starych, lecz bardzo dostojnych liściastych drzew.
Gdy ukazuje się nam bezleśny obszar, osiągamy ważny punkt pośredni na naszej trasie - przełęcz Medzirozsutce (1200 m n.p.m), na której spora część turystów organizuje sobie dłuższe popasy z widokiem na Małego Rozsutca.
1. Wyjście z wąwozu w leśny obszar. 2. Mini-sekcje scramblingowe. 3. Przełęcz Medzirozsutce (1200 m n.p.m). 4. Nasza gwiazda dnia - Wielki Rozsutec. |
Na przełęczy, również i my korzystamy z dogodnej miejscówki na zrobienie przerwy. Uszczuplamy nasze zasoby prowiantowe i mentalnie przygotowujemy się na "atak szczytowy". Przed nami do pokonania 400 metrów w górę.
Początkowo podchodzimy szlakiem w zacienieniu, ale gdy osiągamy piętro kosówki, jesteśmy obdarowane jesiennymi, promieniami słońca. Z daleka, prezentuje się kopuła szczytowa Wielkiego Rozsutca, która pokryta jest w połowie szronem, tworząc bardzo ciekawy i ulotny efekt. No i te widoki na całą Słowację! Poziom górskiej ekscytacji rośnie momentalnie!
Oszroniona kosodrzewina z widokiem na Małego Rozsutca. |
Na szlaku, w zacienionych miejscach bywa ślisko. |
Widoki ze szlaku. |
Kopuła szczytowa Wielkiego Rozsutca w połowie oszroniona. |
Szron na kosodrzewinie powoli zanika. |
Jesienne przebarwienia. |
Widok na Wielkiego Chocza, na którym byłyśmy wczoraj. |
Widoki z Wielkiego Rozsutca. |
"Przełączka podszczytowa" i Achaja z ukrytym uśmiechem zadowolenia. 😁 |
Przebieg czerwonego szlaku wśród wapiennych turni. |
1. Krzyż szczytowy na Wielkim Rozsutcu 1610 m n.p.m. 2. Czasem trzeba przyjąć metodę na kraba. 😎 3. Detale. |
Rozpoczynamy zejście ze szczytu Wielkiego Rozsutca na stronę przełęczy Medziholie. Czerwony szlak wciąż trzyma ciekawy format - napotykamy łańcuchy, uskuteczniamy fragmentaryczny scrambling, przy końcówce objawia się nam nawet przedziwnej urody drabinka. Oj lubimy takie szlaki! Poniekąd same jesteśmy złe na siebie, że tak rzadko udaje się nam realizować tego typu wypady.
Na przełęczy Medziholie wyraźnie prezentuje się nam w całej okazałości Wielki Rozsutec, na którym jeszcze niecałą godzinę temu byłyśmy. Naprawdę ma w sobie górski powab!
Przed rozpoczęciem definitywnej utraty wysokości i powrotem na parking w Bilym potoku, robimy na przełęczy przerwę, podczas której uświadamiam sobie, że pomimo wykreślenia z listy *dziadowej góry - Wielkiego Rozsutca, to wciąż nie daje mi on skompletowania wszystkich szczytów występujących w Głównej Grani Małej Fatry Krywańskiej. Otóż w ferworze walki, umknął mi Stoh (1607 m n.p.m)! Trzeba będzie w przyszłości zorganizować wycieczkę specjalnie pod niego. Może w wersji skiturowej?
*dziadowa góra = niezdobyta góra
⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞
Nie mogłyśmy sobie wymarzyć lepszej, jesiennej aury nad Wielkim Rozsutcem. Wybór trasy przez Diery był równie trafiony! Sam szczyt naprawdę nie od czapy uważany jest za jeden z piękniejszych szczytów na Słowacji, a Mała Fatra zachwyca o każdej porze roku i naprawdę warto wygospodarować sobie na nią chociaż jeden weekend w roku. My podczas naszego dwudzionka zgarnęłyśmy dwie górskie gwiazdy Słowacji. Naprawdę trudno wybrać, która przyćmiła którą... bo obie góry są naprawdę fenomenalne!
⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞⇞
A jakie jest Wasze górskie "Top of the tops" Słowacji? Sekcja z komentarzami jest do Waszej dyspozycji. Ja na razie wstrzymam się od głosu, gdyż przede mną jeszcze sporo popularnych miejsc do odkrycia... 🤓
Widzę, że nie próżnujecie :)), kolejny słowacki top zdobyty. Na Stohu byłem raz w życiu, w listopadzie 2007 roku - wówczas długi łyk-end wypadł nam na 1.11. Tym szczytem byłem "wstrząśnięty i zmieszany... z błotem". Miesiąc listopad może nie był najlepszym miesiącem na zdobywania tego szczytu, ale nasza pazerność wzięła górę. Widok na Rozsutce nas pozamiatał, doświadczyliśmy zjazdu na dupie po błocie. Za to widoczne świeże tropy niedźwiedzia utwierdziły nas w przekonaniu, że nic tu po nas :)) Pogodę trafiłyście tak piękną, że aż mnie szczypie z "zawiści" :))
OdpowiedzUsuńStoh chyba ma błotniste tendencje. Już na żółtym szlaku trawersującym podczas akcji Mała Fatra wizyty warta vol. 2.0 zmagałam się z nim pod swoimi stopami.
UsuńNie byłem, nie za bardzo mnie ciągnie, a jak już, to mi się tam bardziej ta Osnica marzy, choć widoki na V.Ch. rewelacja. Niemniej pogodę trafiłyście idealną, więc tylko pozostaje Wam go pozazdrościć (troszeczkę ;) ).
OdpowiedzUsuńObczaję sobie tą Osnicę. Nie mam pojęcia o jakim szczycie mowa. :D
UsuńU mnie Wielki Rozsutec czeka na swoją kolej. Podczas wizyty na grzbiecie Małej Fatry zacząłem od Stoha, zostawiając go na później. A gdy nadeszło to później, to warunki były tak złe, że zwiedziłem tylko przełęcz poniżej niego ;) Więc jeszcze czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńZa to Diery to czekają na okazję, bo raczej nie chcę ich zwiedzać jako główny punkt wycieczki
No niemożliwe! Nie byłeś na Wielkim Rozsutcu?! A to ja myślałam, że mam takie słowackie braki z kategorii "most popular"! :)
UsuńAno, braki jeszcze mam, ale próba zdobycia była. Niestety warunki były zbyt trudne i musieliśmy odpuścić wchodzenie na górę - https://www.goryponadchmurami.pl/2019/01/zimowe-spojrzenie-na-wielki-rozsutec.html
UsuńAle za to Osnicę odwiedziłem! ;)
UsuńNie sposób zobaczyć i docenić wszystkich uroków Małej Fatry (choćbyśmy mówili tylko o jej krywańskiej części), w czasie jednego wypadu! Ja również lubię tam wracać, bo samo przejście głównym grzbietem to za mało. Bo jeszcze Diery, bo Rozsutce, bo jeszcze np zaskakujące ubezpieczeniami Boboty i Sokolie. Nie pokuszę się o stworzenie listy przebojów Słowacji. Jest ich zbyt wiele. Zwrócę tylko uwagę na mniej znane rejony, które mnie urzekły: Slanske vrchy i Volovske vrchy. Tam jest się zdanym tylko na siebie i to co niesiesz w plecaku :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za podanie kolejnych słowackich azymutów! 😍
UsuńPiękne widoki. Ciekawie przygotowane trasy prowadzące skalnymi wąwozami.
OdpowiedzUsuńKiedy polecacie wybrać się jesienią ?
OdpowiedzUsuńDruga połowa września,październik.
Usuń