Cho na Wielki Chocz!


Słowacja ze względu na atrakcyjne górskie krajobrazy jest chętnie odwiedzana przez turystów. W swoim portfolio może pochwalić się kilkoma pasmami górskimi, które każde z osobna pięknie się broni. Poza Tatrami, które usytuowane są na granicy polsko-słowackiej, warto poznać te, które leżą stricte na terenie tego kraju. Razem z Achają, 3 lata temu wybrałyśmy się na niezapomniany trekking  z namiotem Granią Niżnych Tatr. Do dzisiaj ten wypad plasuje się wysoko w naszym górskim rankingu. W późniejszym czasie, wspólnie udało się również poznać kawałeczek Wielkiej Fatry. W październikowy weekend - szczególny dla mnie, gdyż urodzinowy - ponownie wyruszyłyśmy na spotkanie z górami Słowacji, tym razem jednak ze względu na ograniczony czas, w formie stacjonarnej (czyli z noclegiem na kwaterze) i opracowanymi dwiema wycieczkami jednodniowymi. Postawiłyśmy na szczyty-pewniaki, najlepsze z najlepszych, top of the tops (!), których jak dotąd nie odwiedziłyśmy. O kim mowa? O Wielkim Choczu z Gór Choczańskich oraz Wielkim Rozsutcu z Małej Fatry. Jak nas ugościły na szlaku wielkie górskie gwiazdy Słowacji? Zapraszam na relację z wejścia na pierwszą z nich.


Za naszą bazę wypadową wybrałyśmy małą wioskę - Valaská Dubová, która znajduje się na zachodnim skraju Gór Choczańskich. Z centrum wioski prowadzi najkrótszy wariant szlakowy na najwyższy szczyt tego pasma czyli Wielkiego Chocza. Sam dojazd na Słowację, zwłaszcza jadąc jeszcze autem po zmroku, dostarczył nam chwil emocji. Ze względu na bliskość terenów leśnych, niejednokrotnie przebiegały nam przez jezdnię lisy oraz dziki. Jednak w największego stracha wpędził nas ogromnych rozmiarów stojący przy drodze jeleń oraz... facet z noktowizorem! 

Na miejsce noclegowe zajechałyśmy o 21:00. Obsługa bez problemu nas zakwaterowała o tak później porze, gdyż Penzión Jánošikova Krčma - jak sama nazwa wskazuje - prowadzi również karczmę czynną do późnych godzin wieczornych.

sobota, 23 października 2021


Nie mogłam sobie wymarzyć urodzin spędzonych lepiej niż w górach! Z Achają wyruszamy na szlak kapkę przed południem. W planach mamy dłuższą posiadówę na szczycie i upolowanie "złotej godziny" z ewentualnym zachodem słońca. Wielki Chocz słynie z niesamowitej panoramy, z której widać większość słowackich pasm górskich! Jest to obłędny punkt widokowy! Prognozy pogody zapowiadają się nam na trochę kapryśne, więc same jesteśmy ciekawe co się będzie działo nad naszymi głowami!

W "centrum" Valaski Dubovej odnajdujemy pierwsze szlakowskazy. Wybieramy kolor niebieski, który doprowadzi nas do Pośredniej Polany (słow. Stredná pol'ana).

1. Widok prawie "z okna". 2. Nasza baza wypadowa. 3. Valaská Dubová i jej położenie n.p.m. 4. Tam idziemy!

Kolorowo w Górach Choczańskich.

Na niebieskim szlaku spotykamy kilka okazalszych skał wapiennych.

Pośrednia Polana w kierunku której zmierzamy jest dawną halą pasterską, na której stoi pozostałość dawnego pasterstwa - Hotel Chocz - czyli szałas, który obecnie stanowi miejsce noclegowe/schronienie dla turystów nie wymagających wielkich luksusów. W środku znajduje się kilka prycz do spania, strych z desek, żelazny piecyk, a na zewnątrz miejsce na ognisko. Z pułapu Pośredniej Polany zostajemy poczęstowane pierwszymi widokami na rozpościerające się na horyzoncie góry.

1. Na niebieskim szlaku. 2. Pośrednia Polana. 3. Szałas samoobsługowy "Hotel Chocz" 4. Hotel Chocz od środka.

Mamy dość wczesną porę jak na nasze plany związane z osiągnięciem i spędzeniem czasu na wierzchołku Wielkiego Chocza. Co prawda wybieramy już zielony szlak podejściowy, ale głównie w celu schowania się w leśnym zaciszu. Będąc na polanie już zdążyłyśmy odczuć zimne podmuchy wiatru. 

Gdy odnajdujemy w miarę dobre miejsce, by chociaż przycupnąć na wystających korzeniach, w ruch idzie Soplica, żelki oraz kabanosy... Jak ja uwielbiam te smakowe połączenia w górach! No i oczywiście Achaja zdobywa się na zaśpiewanie mi "Sto lat"!

Przemykające po naszych plecach dreszcze, zaczynają nas motywować do rozpoczęcia ataku szczytowego. Mamy jeszcze trochę do podejścia, więc szybko się na nowo rozgrzewamy Na szlaku robi się też dużo ciekawiej! Ze względu na szybko przemieszczające się chmury, krajobraz prezentuje różne wariacje kolorystyczne i oświetleniowe.

Jesienne lasery słoneczne opadające na okoliczne doliny.

Widoczny fragment Pośredniej Polany.

W trakcie podejścia zielonym szlakiem na Wielkiego Chocza.

Puszczenie oka w stronę Wielkiej Fatry oraz Niżnych Tatr.

Czyżby miało już teraz nadejść załamanie pogody?

W blasku słonecznych fleszy.

Wieli Chocz (słow. Vel'ký Choč) mierzący 1608 m n.p.m jest najwyższym szczytem Gór Choczańskich, które całkowicie leżą na terenie Słowacji. Wierzchołek wznosi się około 900 metrów ponad okoliczne doliny i właśnie mniej więcej tyle pokonałyśmy przewyższenia, by ujrzeć tabliczkę szczytową.

Zdjęcie z tabliczką obowiązkowe!

Na szczycie można się trochę rozgościć - jest sporo miejsca, my jednak zastanawiamy się, czy uda nam się wytrzymać aż do zachodu słońca, gdyż momentami wieje przenikliwie zimnym wiatrem, a kilka zabłąkanych chmurek częstuje nas nawet śniegiem! Tak łatwo jednak nie dajemy się wygonić! Mamy statyw, który spakowałam do plecaka i nowo zakupionego pilota radiowego do aparatu (poprzedni uległ upadkowi podczas Tysięczników Masywu Śnieżnika), więc korzystamy z możliwości robienia sobie wspólnych zdjęć, a dzień i okoliczności są przecież szczególne!

Na razie słonecznie i całkiem znośnie...

Puszka szczytowa oraz talerz z opisem panoramy.

Pozdrowienia z Wielkiego Chocza!

Panorama z Wielkiego Chocza.

 Liptovská Mara - zbiornik retencyjny na rzece Wag.

Znowu chwila na lasery!

Spoglądamy w stronę Niżnych Tatr!

Czekamy na zachód słońca, ale to już nasze ostatnie podrygi na szczycie.

Zimno nas pokonuje i nie czekamy aż całkowicie zgaśnie światło nad Wielkim Choczem. Powoli rozpoczynamy ewakuację. W fazie tracenia przewyższenia, mijamy kilka osób podchodzących, prawdopodobnie zamiarujących spędzić noc na szczycie, a ta do ciepłych na pewno nie będzie należeć! 

Schodzimy  czerwonym szlakiem, z którego otwiera się jeszcze lepszy widok na Małą i Wielką Fatrę. Akuratnie nad nimi, słońce zaczyna się zbliżać do linii horyzontu. Oczywiście ten moment koniecznie trzeba uwiecznić, z plecaka ponownie wyskakuje statyw i robimy drugą sesję foto.

Magiczne chwile - padający śnieg!

W drodze zejściowej szlakiem czerwonym w stronę Pośredniej Polany.

Zachód słońca może nie jakiś spektakularny, ale urodzinowy!

Wystarczyło zejść trochę niżej i od razu zrobiło się nam cieplej!

Ależ to światło robiło robotę!

Mocna jesień w górach ma swój klimat.

Powoli dzień ustępuje nocy.

Fajne te słowackie góry, ale kiedy w końcu uda się odpauzować Adlerweg?!

Coraz ciemniej...

Pa Słońce! Widzimy się jutro na Wielkim Rozsutcu!

Gdy nastaje głęboka szarówka, definitywne już kontynuujemy nasz powrót na kwaterę. Wariantem szlaku zimowego schodzimy na Pośrednią Polanę, a następnie - już przy świetle czołówek - tracimy deniwelację na znanym już szlaku niebieskim. W pensjonacie zachodzimy do karczmy, w której zamawiamy na obiado-kolację haluszki z bryndzą, oczywiście w asyście kofoli. W trakcie oczekiwania na zamówienie, otrzymuję urodzinowy prezent - mapkę zdrapkę, ale wersję alpejską! Kilka miejsc od razu mogłam odkryć, m.in takie szczyty jak: Grossglockner, Mont Blanc, Gran Paradiso czy Zugspitze.

↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟↟

Wielki Chocz to naprawdę wielka górska gwiazda! I jej wielkości wcale nie definiuje wypiętrzenie nad poziomem morza, lecz rozpościerające się z wierzchołka niesamowite widoki na praktycznie większą część górzystego obszaru Słowacji! Dla mnie ta góra od teraz będzie mieć też szczególne znaczenie ze względu na czas spędzony z Achają. W ostatnim, pandemicznym czasie, niewiele było okazji by wspólnie pobyć w górach i pogadać o nizinnych tematach. 

Komentarze

  1. Szłam z towarzystwem w odwrotnym kierunku (czerwony w górę, zielony do Hotelu Chocz) i żartowaliśmy, że nie chcielibyśmy przemierzać tych szlaków w innej konfiguracji - zielony bardzo dał w kość na podejściu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to nie. Wspominam szlak całkiem dobrze! 😁 To właśnie na czerwonym szlaku wydaje mi się, że jest kapkę "trudniej" ze względu na występujące łańcuchy...

      Usuń
  2. Wielki Chocz jest dla mnie jednym z najpiękniejszych szczytów Słowacji. W lipcu 2013 roku rządziłem tam i Hotel Chocz był zajęty przez słowackich baców, nie wiem jak jest obecnie. Ostatnia moja wizyta w tym pasmie to końcówka 2015 roku, byliśmy wspólnie z Michunem. Miło widzieć sprawdzone tematy ponownie. Dzięki za chwile wspomnień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawe, że spotkałeś baców. Myślałam, że hala już od dawna nie jest użytkowana. Jeszcze kilka sprawdzonych górskich tematów na Słowacji mam do ogarnięcia...

      Usuń
    2. W listopadzie 2017 obok chaty widziałem stosunkowo nowe zagrody dla owiec obok chaty, więc zakładam, że w sezonie jest użytkowana.

      Usuń
  3. Noo piękne widoki z niego. Kilka razy pod nim przejeżdżałem i z dołu robi wrażenie. Szczególnie od Dolnego K...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn, że na samym szczycie jeszcze Cię nie było?

      Usuń
  4. Fajny wypad urodzinowy :) Chyba najlepsza opcja, jaką można sobie wymarzyć :)

    Wielki Chocz, mi kojarzy się z pięknym punktem widokowym i nie takim łatwym do osiągnięcia ;) Szedłem po nocy do Hotelu Chocz z Ružomberoka niebieskim szlakiem i utknąłem jeszcze poniżej linii lasu - taki był stan oznakowania, a u mnie brak było GPSu. Ale widoki ze szczytu o wschodzie pamiętam cały czas.

    Wchodziliście na dłużej do środka Hotelu? Nie wyglądało, że dach przecieka? Bo 4 lata temu kapało do środka i było to widoczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypad w góry z bliskimi mi Człowiekami to najlepszy prezent urodzinowy! Zajrzałyśmy tylko do Hotelu Chocz i w oczy rzuciły mi się prycze i dywany na ścianach. Dwóch turystów już po południu zaklepało sobie miejsce. Ciekawa jestem jakie jest w tym schronie obłożenie w weekendy/w dniach roboczych, bo to jednak dobra miejscówka na skrócenie dystansu, by ogarnąć sobie organizację wschodu słońca na szczycie.

      Usuń
  5. Wielki Chocz to chyba najbardziej odwlekany w czasie cel górskich wędrówek. Jest z typu takich skoro mam jechać 2 godziny albo dłużej to już lepiej w Tatry, a jak nie Tatry to może coś bliższego się znajdzie gdzie jeszcze nie byłem:) Kiedyś musi być ten pierwszy raz.

    Czym robiłaś zdjęcia? Trochę tu nie zaglądałem i mam wrażenie, że teraz są lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja z Tatrami mam na razie nie po drodze mentalnie, więc łatwo mi się na razie podejmuje takie decyzje :D
      Od 2014 roku zdjęcia robię Nikonem D3300, na tym wyjeździe po raz pierwszy miałam założony na obiektywie filtr UV.

      Usuń
  6. Fajnie Ci tam urodzinowo zaświeciło ;)

    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super pomysł na spędzenie urodzin w górskiej scenerii. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna jesienna wycieczka. My z menelem mieliśmy równie piękne warunki aczkolwiek w kolejnej porze roku - w warunkach zimowego wyżu. No i oczywiście niezapomniany nocleg w Hotelu Chocz!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Inntaler Höhenweg - trekking w Alpach dla początkujących [informacje ogólne i praktyczne, wskazówki, koszty]