Rysy 2503 m n.p.m


Dokładnie pamiętam dzień, w którym wdrapałam się na Dach Polski. Przez dwa tygodnie głowa sama zadzierała mi się do góry, z dumy, że dałam radę fizycznie i psychicznie zdobyć najwyższy szczyt naszego kraju. I nie ważne, że tyle samo czasu leczyłam później na nizinach zakwasy, które uniemożliwiały swobodne wykonywanie podstawowych czynności ludzkich. W tamtym czasie realizowałam w sumie dwa duże projekty górskie: Koronę Sudetów oraz Koronę Gór Polski. Nie miałam wtedy bladego pojęcia, że istnieje także Wielka Korona Tatr.



Od tego wejścia minęło już kilka dobrych lat. Gdy moje zdobywanie WKT powoli zaczęło nabierać rozpędu, okazało się, że Rysy mam jednak do powtórki. Słowacki wierzchołek jest aż o 4 metry wyższy od polskiego. Wtedy wraz z moim towarzyszem Arturem, kompletnie o tym nie wiedzieliśmy. Poza tym, na szczycie byliśmy około godziny 16-tej z zastaną garstką ludzi. Marzyliśmy tylko o zdjęciu szczytowym i bezpiecznym powrocie do Palenicy Białczańskiej i zdążeniu na ostatniego busa jadącego do Zakopanego.

Okoliczności sprawiły, że w końcu nadszedł czas by ten drobny błąd z metrami poprawić i stanąć dla spokoju sumienia również na słowackim wierzchołku Rysów. :) Po naszym długim spacerze reglowym, zapragnęliśmy udać się trochę wyżej. Silne wiatry ucichły, a te, pozostawiły po sobie jeszcze całkiem przyzwoite prognozy pogody na kolejne dwa dni. Koniecznie trzeba było to wykorzystać, tym bardziej że nieubłaganie zbliżał się koniec urlopu. Dodatkowo chciałam trochę zatrzeć wspomnienie nieudanej próby wejścia na Dach Europy. Dach Polski na otarcie łez? Czemu nie!


piątek, 15 września 2017



Na parkingu w Strbskim Plesie zjawiliśmy się rano, tym razem we trójkę. Dołączył do nas Wojtek. Rzutem na taśmę załapaliśmy się na ostatnie wolne miejsce parkingowe. Wspólnie jednak tego dnia nie spędzimy. Chłopaki od razu nadali sobie odpowiednie tempo, ponieważ oprócz wejścia na Rysy, mieli w planach bliżej przyjrzeć się wschodniej grani Żabiego Konia. Ja natomiast miałam prawo wyboru, gdzie polezę i jak długie będę mieć przerwy :P Po głowie chodziły mi dwa kierunki: Koprowy Wierch na którym jeszcze nie byłam, albo właśnie Rysy i ostateczne zamknięcie tematu braku 4 metrów. Do podjęcia decyzji miałam jeszcze trochę czasu, bo na razie przede mną był do pokonania asfalting. Założyłam słuchawki z mruczącym Krzysztofem Gosztyłą i ruszyłam za niebieskimi znakami w kierunku rozstaju szlaków przy Popradzkim Stawie. W tym miejscu często stoją nosiłki z towarami do schroniska. Każdy turysta, który nie boi się kilogramów, może jedną nosiłkę zarzucić na swoje plecy, a w podzięce dostać w schronisku herbatę. Parę razy widziałam profesjonalnych nosiczy w akcji i jestem pełna podziwu dla ich kręgosłupów. Ja po moich przejściach z własnym, do plecaka ładuję naprawdę dużo mniej niż kiedyś. 


Swoim tempem udałam się dalej za niebieskimi znakami, by w końcu wyjść ponad granicę lasu... Nagle z jednej ścieżki, zrobiły się dwie. Jedna prowadziła dalej tym samym kolorem na Koprowy Wierch, druga z czerwonymi znakami na Rysy. Większość turystów decydowała się na zmianę barw. Po kilku sekundach zastanowienia, ruszyłam za tłumem... 

Wyjście powyżej granicy lasu. Widoki od razu przysparzają o szybsze bicie serducha.

Wołowiec Mięguszowiecki 2228 m n.p.m

Pojawiły się w pełnej okazałości jesienne klimaty w Tatrach. Po surowym klimacie spotkanym w Alpach, była to miła odmiana.  Krok za krokiem, dokładałam kolejne metry przewyższenia. Na szlaku zrobiło się ciaśniej. Pojawiły się bowiem pierwsze schodzące osoby. Być może nocowały w schronisku albo przywitały dzień na Rysach.

Teren jest nachylony w miarę równomiernie aż do progu Doliny Żabiej Mięguszowieckiej, z której można zobaczyć słynnego ze swojej wschodniej grani Żabiego Konia. Szczyt jest marzeniem wielu wspinaczy, ze względu na formację skalną, która wygląda jak płetwa rekina. Podobno przy wspinaczce są takie momenty, że palce są po stronie słowackiej, a cała reszta ciała balansuje nad niezłą przepaścią po stronie polskiej. 

Wielki Żabi Staw Mięguszowiecki.
Od lewej: Wołowa Turnia 2373 m n.p.m, Żabia Turnia Mięguszowiecka 2335 m n.p.m, Żabi Koń 2291 m n.p.m

Widoczni wspinacze na wschodniej grani Żabiego Konia.

Na szlaku  do Chaty pod Rysami.

Dolina Żabia Mięguszowiecka.

Dostaję sms'a od chłopaków, że są właśnie na Rysach, a po krótkiej przerwie na batonika, mają iść przez zachodnią grań Rysów w stronę Żabiej Przełęczy. Ja natomiast przechodzę wzdłuż stawów, by później stanąć w kolejce, która utworzyła się z powodu trudniejszego odcinka szlaku. Łańcuchy pomagają, zwłaszcza że skała jest mokra. Mam też okazję na własne oczy zobaczyć nowość jaką Słowacy wybudowali - metalowe kładki, które zrobiły niemałe zamieszanie w górskiej opinii publicznej.

Trudniejszy fragment szlaku. Metalowe ułatwienia w postaci łańcuchów oraz (nowość!) kładek.

Chmury tworzą niesamowity klimat, tylko czy nie przysłonią wszystkiego?

Po pokonaniu fragmentu z łańcuchami, pozostaje już ostatnia prosta do Chaty pod Rysami. Niestety zanika nadzieja, że utrzyma się do końca dnia bezchmurne niebo.

Przejście do "Wolnego Królestwa Rysów".

Spektakl chmur.

Podobno kiedyś przyjechał... ;)

Jest problem z zasięgiem i nie wiem, jak idzie chłopakom przejście na Żabią Przełęcz. Chmury coraz pewniej rozgaszczają się na horyzoncie.

Słynny wychodek z widokiem na Szatana oraz Grań Baszt.

Chata pod Rysami 2250 m n.p.m.

Świeża dostawa Złotego Bażanta.

Wielka Kopa Popradzka.

Po troszkę dłuższej przerwie wyruszam na zdobycie Rysów. Szlak w porównaniu z wariantem polskim jest dużo łatwiejszy technicznie, ale nie znaczy że przez to mniej widokowy. Nic bardziej mylnego. Największą robotę, robi Przełęcz Waga oraz bliskość kolosów z WKT m.in Ganek oraz Wysoka.

Przełęcz Waga 2337 m n.p.m położona pomiędzy Ciężkim Szczytem a Rysami.

Kolory jesieni w Tatrach.

Fantastyczny widok na Galerię Gankową z czerwonego szlaku na Rysy.

Lodowy Szczyt 2627 m n.p.m

Miejscówka za pinćset z widokiem na Ciężki Szczyt oraz Wysoką.

Jedynie już sama końcówka pod wierzchołkiem może wymagać użycia czterech kończyn. Udaję się najpierw na wierzchołek polski, który jest oblepiony ludźmi. Wykorzystuję moment, kiedy jest wolne miejsce przy skrzynce. Jak byłam te parę lat temu na Rysach, to pamiątkowe zdjęcie  szczytowe miałam zrobione z nielegalnie wtenczas  postawionym krzyżem.

Polskie Rysy klepnięte.

Polski wierzchołek Rysów 2499m n.p.m

Nie ma co za długo przesiadywać na polskim wierzchołku, bo ludzie ostro napierają. Robi się coraz ciaśniej i odnoszę wrażenie że przez to mało bezpiecznie. Schodzę niżej. Chwilę przesiaduję i obserwuję kierunek Żabiego Konia. Niestety jest w chmurach. Z resztą nawet Morskiego Oka nie widać. Strona słowacka wygląda trochę lepiej.


Na słowackim wierzchołku jest luźniej. Można swobodnie zdjąć plecak i po prostu posiedzieć. W oczekiwaniu na polepszenie widoczności, czekam ponad godzinę. Podlatuje się ze mną przywitać taki bytujący w Tatrach, skrzydlaty jegomość:

Płochacz halny.

Widok ze słowackiego wierzchołka Rysów. Zejście w stronę Wagi.

Na Rysach wygodnie rozprostować skrzydła.

Ostatnie metry podejścia na wierzchołek od strony polskiej.

Ze słowackiego wierzchołka Rysów. 

Udaje mi się nawiązać łączność z chłopakami. U nich sytuacja z widocznością wygląda podobnie. Liczyłam na to, że może są powyżej chmur i mają wymarzone warunki. Niestety na dobre się zaciągnęło i generalnie są małe szanse, że zdecydują się na Żabiego Konia. Ja swoje zaległe 4 metry naprawiłam, chłopakom nie będę w stanie zrobić zdjęć, więc powoli zaczęłam schodzić.

Ciężki Staw oraz Zmarzły Staw pod Wysoką. Widok z przełęczy Waga.

Ganek 2462 m n.p.m oraz imponująca Galeria Gankowa.

Akcencik himalajski ;)

Wielki Żabi Staw Mięguszowiecki.

W Dolinie Żabiej Mięguszowieckiej spotykamy się i wspólnie już schodzimy tymi samymi jak przy podchodzeniu wariantami szlaków.

_____________________________________________

Rysy są marzeniem wielu górołazów. Wiadomo, że to co najwyższe przyciąga jak magnes. Teraz, gdy już znam od podszewki jak wygląda szlak od strony polskiej i słowackiej, stwierdzam, że nasz wariant jest naprawdę dużym wyzwaniem, zwłaszcza dla kogoś kto dopiero rozpoczyna swoją przygodę z Tatrami. Nie tylko trudności techniczne, ale również dystans jaki trzeba pokonać (zwłaszcza jeżeli z marszu chcemy startować z Palenicy Białczańskiej, a nie ze schroniska) wymaga naprawdę dobrej kondycji fizycznej jak i odporności na ekspozycję. Wejście na Rysy od strony słowackiej wcale nie odbierze nam przepięknych widoków (nieziemska Przełęcz Waga!). Szlak jest poprowadzony dużo łatwiejszym technicznie terenem, a i do pokonania dystans jest mniejszy. Warto to przeanalizować, zrobić rachunek górskiego sumienia i wybrać taki wariant, z którym będziemy w stanie się zmierzyć :)



Komentarze

  1. Pięknie! Tylko błagam - najwyższym szczytem Polski nie są Rysy, a Kozi Wierch :) Środkowy "nasz" szczyt Rysów dzielimy ze Słowakami, więc umówmy się, że to najwyższy punkt w Polsce, ok? :P :) A tak poza tym to wielu górskich szczytów w Nowym Roku Droga Skadi :) Niech ścieżki będą malownicze i pogoda dopisze. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, Kozi Wierch jest najwyższym szczytem leżącym w całości na terenie kraju, najwyższym szczytem na który można wejść w Polsce są Rysy. Wydaje mi się, że jak zapytasz ludzi jak się nazywa najwyższy szczyt w Polsce to odpowiedzą Rysy... :)

      Usuń
  2. Koniecznie muszę Ani pokazać ten wpis :). Ja na Rysy po raz pierwszy wchodziłem rok temu (2016) od strony polskiej, schodziłem na Słowację i mówię Ani, że od słowackiej strony jest to wejście proste technicznie, bez ekspozycji. No, ale jakoś nie wierzy mi, więc jak przeczyta u Ciebie, to nie będzie miała wyjścia :). Szczęśliwego Nowego Rok, realizacji planów - nie tylko tych górskich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę szlak od słowackiej strony jest dużo mniej wymagający niż od strony polskiej.

      Usuń
  3. Te chmurki i mgiełki zrobiły jakiś, taki himalajski klimat. Świetnie wyszły Rysy w tej odsłonie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego dnia ciekawiej prezentowała się słowacka strona. Morskiego Oka w ogóle nie było widać...

      Usuń
  4. Wchodziliśmy od słowackiej jak i od polskiej strony na Rysy. Po naszej stronie jest dobrze poprowadzony szlak, może trudniejszy, ale piękniejszy. Oczywiście nie liczę podejścia od Palenicy do Moka. Po słowackiej też jest trochę deptania po asfalcie od "elektriczki" do Poprackiego stawu. Dopiero potem zaczyna się fajny szlak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oba szlaki niestety mają fragment z asfaltem, z tym że w słowackim wariancie jest go około 4 km, a w polskim 9 km. Jak pozwala kondycja i psycha to oczywiście polecam oba szlaki bo każdy ma fajne widokowe smaczki ;)

      Usuń
  5. Nie mogę się napatrzeć na te zdjęcia. Cudowne ujęcia. Mnie jest coś nie po drodze z Rysami. Ciągle coś mi staje na drodze jakby ktoś nie chciał żebym tam szła. Najwyżej byłam na Czerwonych Wierchach. Super wyprawa. Miło wspominam chociaż trochę wykończona byłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerwone Wierchy ze zgarnięciem całej czwórki to niezła piesza wyrypa :) Na każdy wymarzony szczyt przychodzi swój czas. O Rysach myślisz z wejściem od strony polskiej czy słowackiej?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Karkonoska Diagonala