Wiosnak na Czernicy
Tęsknie za 2019 r. Nie tylko dlatego, że wtedy nie było pandemii, ale dlatego że był on dla mnie najintensywniejszy pod górskim kątem. Praktycznie wszystkie marzenia/plany zrealizowałam, a na dodatek przyplątało się kilka spontanicznych wyjazdów, które sporo namieszały w moim osobistym rankingu w kategorii tych najlepszych. Do dzisiaj nie jestem w stanie wybrać nawet pierwszej trójki. Wiele rozpoczętych projektów miałam w planach kontynuować. Czułam, że w końcu jestem na górskiej fali, która jeszcze długo nie uderzy o brzeg. Niestety 2020 najpierw dał się poznać jako ten, który na początku wyciągnął środkowy palec skiturowcom (oferując praktycznie bezśnieżną zimę w Polsce), a na przedwiośniu cały świat stanął do góry nogami. I gdy to piszę, wciąż nie wiadomo kiedy spadnie na cztery łapy! Rok 2020 zapisze się na kartach historii pod jednym hasłem - koronawirus Covid-19. Zaraźliwa cząsteczka dyktująca warunki w niemal każdej sferze życia, nie zapomniała również o tej górskiej. P