Posty

Wyświetlanie postów z 2011

Szatańska próba

Obraz
Mroźny, październikowy poranek. W oddali, spowite niskimi, szarymi kłębami chmur, za ścianą lasu, majaczy masywna bryła Skrajnej Baszty, obok niej zaś, nieco mniejsze, Skrajne Solisko. W Dolinę Młynicką, którą ograniczają niby dwa wyciągnięte palce, granie: Soliska oraz Baszt i którą, niby skalny mur, zamyka ostry grzbiet rozciągający się pomiędzy Szczyrbskim Szczytem a Hrubym Wierchem, podąża z parkingu w Szczyrbskim Jeziorze trójka towarzyszy. Dwoje z nich, mężczyzna i kobieta, przyjaciele z bliskiego sąsiedztwa, przybyło tu z dalekiego Dolnego Śląska i bliżej im do łagodnych Sudetów niźli do groźnych skalnych brzytew i turni Tatr. Trzeci to z racji zamieszkania niemal u stóp najwyższych polskich gór, stały bywalec tego granitowego królestwa.

Góry Kamienne i Wałbrzyskie - 15.04-17.04.2011

Obraz
Decyzja dołączenia się do ekipy z forum G-S podjęta błyskawicznie, że aż sama zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno wszystko się uda. Trudności było kilka. Od załatwienia sobie jednego wolnego dnia (co na moich - na szczęście już zakończonych studiach- było prawie że niewykonalne), po wydostanie się z pyrlandzkiej ziemi, na której jeszcze w tamtym czasie pomieszkiwałam. Wszystko poszło na szczęście po mojej myśli. Trzy dni zaplanowane na przedreptanie Gór Kamiennych i Wałbrzyskich ostatecznie zakończyły się 51 kilometrami  w nogach oraz pokonaniem  w sumie 1800 metrów przewyższenia. Naszą wędrówkę po Wałbrzyskich Stożkach rozpoczynamy przy dworcu PKS. Tam będąc już z Mariuszem i Lidą, spotykamy się z Piotrkiem, Dorotą i...Funią - długowłosą jamniczką, która zapewne ma już dużo więcej przedreptanych kilometrów ode mnie. Spacerowym krokiem przemierzamy miejskie ulice po czym schodząc z chodnika wchodzimy do pobliskiego lasku. Tam odhaczamy pierwszy zaplanowany punkt z trasy - schron

4644m substancji czynnej n.p.m - 17/18/19.09.2011

Obraz
Zaburzenia nizinne to pewnego rodzaju przewlekła i silnie postępująca choroba na którą cierpię od dobrych kilku lat. Przypadłość charakteryzuje się zmiennością nastroju względem wysokości nad poziomem morza. Im dłuższe przebywanie na nizinach tym pogłębiająca się dysfunkcja organizmu. Z tym choróbskiem nie walczę na szczęście sama. Damian od pewnego czasu również coraz bardziej zaczął odczuwać powikłania związane z zaburzeniami nizinnymi. Po moim wielkim powrocie z wielkiego, nizinnego! miasta, postanowiliśmy połączyć siły i wspólnie podjąć leczenie, a że stare porzekadło brzmi: "czym się strułeś, tym się lecz", na naszej recepcie znalazły się aż cztery leki: Śnieżnik 1425m n.p.m, Rudawiec 1105m n.p.m, Smrk 1125m n.p.m (czeski specyfik) oraz Kowadło 989m n.p.m . Terapia przewidziana na trzy dni okazała się w pełni skuteczna. Leczenie szybko przyniosło pożądany efekt, dzięki czemu po przyjeździe do domu mogliśmy na jakiś czas wrócić do swoich codziennych, nizinnych zajęć, nie

Corno Medale 1029 m n.p.m

Obraz
Na Corno Medale (1029 m n.p.m) w Alpach Bergamskich poprowadzono średnio-trudną  via ferratę. Będąc rok temu w małej włoskiej miejscowości Lecco, nie myślałam, że góry ją otaczające oferują żelazne drogi. Tym razem zamiast leniuchowania przy jeziorze, wybraliśmy z Łukaszem trochę aktywniejszą formę spędzenia  tam wolnego czasu.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny 2410 m n.p.m

Obraz
Po ostatnim wykładzie z " Pryszczologii Stosowanej " postanawiam trochę powagarować i zrobić sobie przerwę od nauki tego jakże ważnego przedmiotu. W programie górskiego nauczania warto czasem korzystać z dodatkowych fakultetów, a że okazji nie można pozwolić uciec  ponownie zjawiam się w holu głównego dworca kolejowego w Poznaniu. Tym razem obierając zupełnie inny kierunek niż ostatnio. Stojąc w przydługawej kolejce do kasy biletowej, co jakiś czas z niepokojem spoglądam na szklane  drzwi, za którymi przelotny deszcz z minuty na minute zamieniał się w potężną ulewę, do takiego stopnia ze jej skutki szybko mogłam zobaczyć wcale nie wychodząc z budynku. Po otrzymaniu swoich 2 minut przy okienku, obezwładniona szczęściem udaje się w kierunku przejścia podziemnego, by dostać się na peron nr 5. Mój pewny krok zatrzymał dosyć niecodzienny widok. Całe przejście podziemne było zalane do wysokości kostek u nóg. To nie jedyna napotkana trudność podczas mojej podroży do Wrocławia. O

Czupel 933m n.p.m- 23.07.2011

Obraz
Pryszcz. Największa zmora wśród nastolatków. Lubi pojawiać się z zaskoczenia i zwracać na siebie uwagę.  Od pewnego czasu, słowo pryszcz nie kojarzy mi się tylko z niedoskonałością na twarzy, a głównie ze szczytami, które tak określają moi znajomi.  Każdy szczyt jest indywidualnością, jednak w zestawieniu "pryszcze" posiadają kilka wspólnych cech: * wysokość około 1000m n.p.m * trudny dostęp komunikacją publiczną    w okolice danego pasma górskiego * częsty brak widoków z powodu gęstego zalesienia * prawdopodobnie nigdy bym nie weszła na taki szczyt,   gdyby nie siły motywujące :) Lipcowa pogoda w tym roku nie przypomina lata w pełni- deszczowo-burzowa  nie zachęca zbytnio do górskiej szwendaczki. Przeglądając prognozy pogodowe na weekend udało mi się znaleźć słoneczne okno obejmujące Beskidy. Po wybraniu połączeń kolejowych, którymi dojadę do Bielska Białej, z niecierpliwością czekam na późny wieczór. Przed 22:00 zjawiam się na dworcu głównym w Poznaniu. Stojąc na peronie,

Wielka Sowa 1015m n.p.m - 01.05.2011

Obraz
1 maja trzech osobników: Justyna P. Damian S. oraz Stanisław M. postanowili wyłamać się z powszechnie panujących standardów majówkowych i w tym roku nie grillować, lecz wstać o 4 rano i pojechać na podbój Gór Sowich. Do tego celu wykorzystali ofertę Kolei Dolnośląskich jadąc do Dzierżoniowa, gdzie następnie wsiedli w podmiejski autobus nr 1. Przy 20 minutowej jeździe obcowali z tamtejszymi seniorami udającymi się do kościoła oraz z grupą turystów zmierzających na imprezę zorganizowaną przez burmistrza Pieszyc. Jazdę umilała im muzyka biesiadna wydobywająca się z kabiny kierowcy.  Swój podbój Gór Sowich rozpoczęli w Bielawie, gdzie za prawidłowy kierunek ekspansji obrali niekończące się wzniesienie. Pierwszym ich celem było bowiem zdobycie Kalenicy mierzącej 964m n.p.m. By tego dokonać musieli sprostać najpierw Końskiej Kopie, na której w dość ciekawy sposób były poukładane średniej grubości gałęzie. Być może pierwotna konstrukcja miała spełniać funkcję schronienia. Na Kalenicę dota