Góry Kamienne i Wałbrzyskie - 15.04-17.04.2011
Decyzja dołączenia się do ekipy z forum G-S podjęta błyskawicznie, że aż sama zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno wszystko się uda. Trudności było kilka. Od załatwienia sobie jednego wolnego dnia (co na moich - na szczęście już zakończonych studiach- było prawie że niewykonalne), po wydostanie się z pyrlandzkiej ziemi, na której jeszcze w tamtym czasie pomieszkiwałam. Wszystko poszło na szczęście po mojej myśli. Trzy dni zaplanowane na przedreptanie Gór Kamiennych i Wałbrzyskich ostatecznie zakończyły się 51 kilometrami w nogach oraz pokonaniem w sumie 1800 metrów przewyższenia.
Naszą wędrówkę po Wałbrzyskich Stożkach rozpoczynamy przy dworcu PKS. Tam będąc już z Mariuszem i Lidą, spotykamy się z Piotrkiem, Dorotą i...Funią - długowłosą jamniczką, która zapewne ma już dużo więcej przedreptanych kilometrów ode mnie. Spacerowym krokiem przemierzamy miejskie ulice po czym schodząc z chodnika wchodzimy do pobliskiego lasku. Tam odhaczamy pierwszy zaplanowany punkt z trasy - schronisko Harcówkę, które niestety ze względu na wczesną porę jest zamknięte. Kolor niebieski towarzyszy nam przez pierwszą część dnia, aż do przełęczy pod Borową. Docieramy do kolejnych zaplanowanych punktów: Mauzoleum (poniemiecka budowla) - Niedźwiadki (604, 623, 629m n.p.m) - Mały Wołowiec (vel Mały Kozioł) 718m n.p.m - Wołowiec 776m n.p.m - Kozioł 774m n.p.m).
Mały Kozioł 718m n.p.m
Przy Koziej Przełęczy spotykamy pierwszych tego dnia turystów. Przy krótkiej rozmowie okazuje się, że należą do Klubu Górskiego "Ornak" z Gniezna. Następnie podchodzimy pod szlaku czerwony, gdzie w niecałe 10 minut jesteśmy na najwyższym wzniesieniu Gór Wałbrzyskich - Borowej.
Podejście na Borową. Najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich.
Ponownie wracamy na niebieski szlak. W Rybnicy Małej żegnamy się z Górami Wałbrzyskimi i witamy Góry Kamienne. Podchodzimy na górę Rogowiec, gdzie znajdują się ruiny średniowiecznego zamku.
Przy Ruinach zamku Rogowiec, pięknie widać nasze Wałbrzyskie Stożki.
Śnieżyca Wiosenna.
Dzień drugi rozpoczynamy od podejścia na Waligórę- najwyższe wzniesienie Gór Kamiennych. Na tym pagórku miałam okazję już być, tyle że w wersji zimowej. Od razu przypomniało mi się jaką "krzywdę" wyrządziła mi za pierwszym razem ;).
Z futrzastą towarzyszką na Waligórze.
Chwilka dla szczytu, po czym schodzimy do rozdroża, gdzie idziemy drogą rowerową pod czeską granicę. Tam doganiają nas Norbert z Kemposem. Szlakiem niebieskim wchodzimy na Ruprechtickiego Szpiczaka - fajną pepikową górkę, na której rozpościera się fantastyczna panorama.
Na czeskim szlaku...
Spoglądamy na czeskie pagórki.
Wieża widokowa na Ruprechtickim Szpiczaku.
Górskie pozdrowienia!
Ekipa w komplecie.
Szlakiem zielonym, przechodząc przez wąwóz dochodzimy do Sokołowska. W centrum miasteczka zatrzymujemy się w niewielkiej kawiarence. Późnym popołudniem wracamy z powrotem do Andrzejówki. Po krótkim odpoczynku rozpalamy ognisko i wymieniamy się górskimi opowieściami.
Dnia trzeciego ponownie gościmy w Sokołowsku. Tam, żegnamy się z Norbertem i Kemposem, którzy przez Bukowiec, szlakiem czerwonym wracają z powrotem do schroniska. Pozostali, w tym ja, idziemy szlakiem żółtym na Stożek Wielki.
Stożek Wielki. Oj wielki :)
Na ostatnim już zdobytym pagórku postawiona jest drewniana platforma, z której dobrze widać Masyw Dzikowca, Lesistą Wielką oraz charakterystyczny Chełmiec, a nawet białe Karkonosze! Ekstremalnym zejściem powoli schodzimy do Unisławia Śląskiego i żegnamy się z górami. Meta w Wałbrzychu. A potem..no cóż powrót na pyrlandzką ziemię.
Komentarze
Prześlij komentarz