Szatańska próba
Mroźny, październikowy poranek. W oddali, spowite niskimi, szarymi kłębami chmur, za ścianą lasu, majaczy masywna bryła Skrajnej Baszty, obok niej zaś, nieco mniejsze, Skrajne Solisko. W Dolinę Młynicką, którą ograniczają niby dwa wyciągnięte palce, granie: Soliska oraz Baszt i którą, niby skalny mur, zamyka ostry grzbiet rozciągający się pomiędzy Szczyrbskim Szczytem a Hrubym Wierchem, podąża z parkingu w Szczyrbskim Jeziorze trójka towarzyszy. Dwoje z nich, mężczyzna i kobieta, przyjaciele z bliskiego sąsiedztwa, przybyło tu z dalekiego Dolnego Śląska i bliżej im do łagodnych Sudetów niźli do groźnych skalnych brzytew i turni Tatr. Trzeci to z racji zamieszkania niemal u stóp najwyższych polskich gór, stały bywalec tego granitowego królestwa.