Tydzień rozłąki z Orłowiczem. Przyznam, że trochę się stęskniłam, a w pracy przebierałam nóżkami :) Te kilka dni na szczęście szybko minęły i ponownie zjawiam się w miejscu, w którym zakończyłam swój poprzedni etap. Trasa zaplanowana na cztery dni. Przede mną znane i nieznane rejony, a także powrót do przeszłości i powspominanie dzieciństwa. W tamtym okresie chodzenie po górach, bez dostania w nagrodę jakiegoś loda czy innego słodycza było nie do przyjęcia. Dramat w trzech aktach, gdy okazywało się, że obiecanego łakocia za włożony wysiłek i brak marudzenia na szlaku po prostu nie będzie. Zazwyczaj z niezależnych powodów. Trochę lat minęło i obecnie w góry chodzę bez przymuszonej woli i generalnie ciągle jest mi ich mało. Tak to się wszystko porobiło :)