Łysica 612m n.p.m - 29.06.2013
"Ja już się boję przekraczania kolejnych granic absurdu w Twoim wykonaniu" - usłyszałam od Damiana schodząc z największego pryszcza w Polsce należącego do Korony Gór Polski...
Tatry w ostatniej chwili nie wypaliły, a Żaba stojąca na parkingu była już nakarmiona bezołowiową 95-tką. W sobotnie przedpołudnie nie mogłam znieść wizji kolejnego spędzenia weekendu w domu. Nieśmiało jeszcze raz zaczęłam tworzyć drogową symulację trasy pod ostatnie 3 niezdobyte jeszcze szczyty z KGP. Góry Świętokrzyskie - żeż natura przy fałdowaniu musiała wypiętrzyć jakieś góry aż tak daleko! Odwiedzenie rejonu kieleckiego było jednak dla mnie nieuniknione, ze względu właśnie na pustą lukę w tabeli. Wyjazd zawsze był odwlekany - no bo po co marnować chociażby paliwo na tak daleką podróż, a walory widokowe i górski charakter są raczej dużo poniżej przeciętnej. Ok. Koniec o gorzkiej prawdzie na temat Gór Świętokrzyskich! :)
Z domu wyjechaliśmy o 11, co nie stanowi dobrego czasu, tym bardziej, że podróż miała zająć z 5 godzin! Ale co tam, dzień przecież w czerwcu jest bardzo długi, a wejście na Łysicę można zrobić nawet po ciemku! Przed dobranocką zajechaliśmy na parking w niewielkiej wiosce Święta Katarzyna. Z bagażnika zabraliśmy tylko potrzebne rzeczy (przede wszystkim aparat) i ruszyliśmy czerwonym szlakiem.
Wejście do Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
O taka sobie rzeźba nad drzwiami przyszlakowej kaplicy.
Szlak przypominał nam trochę wejście na Ślężę. Cała "akcja górska trwała niecałą godzinę". Duża dysproporcja w stosunku do dojazdu, który zajął nam coś koło 10 godzin. 300 metrów przewyższenia kontra 860km za kółkiem. Taka sytuacja...
Na szczycie Świętokrzyskiego absurdu :D Zapewne pierwszy i jedyny raz w swoim życiu.
No i dla potwierdzenia, słupek z tabliczką.
A to Góry Świętokrzyskie widziane na trasie Kielce - Święta Katarzyna. Muszę przyznać, że urokliwe.
O 3 w nocy zajechaliśmy z powrotem do Legnicy. Żaba dzielnie zniosła podróż i okazała się bardzo ekonomiczna. Idealne auto na absurdalne wyzwania. :)
Tylko jak tu Damiana ugłaskać na pozostałe dwa szczyty z KGP, które znajdują się w jeszcze większej odległości od domu? :D
Faktycznie to niewypał z tymi Górami Świętokrzyskimi, ale podobno ruchy tektoniczne sprawią że za jakieś sto milionów lat będą się znajdować rzut beretem od Karkonoszy :)
OdpowiedzUsuń"Ja już się boję przekraczania kolejnych granic absurdu w Twoim wykonaniu" - usłyszałam od Damiana schodząc z największego pryszcza w Polsce należącego do Korony Gór Polski... " - po prostu znakomite! :D
OdpowiedzUsuńGratuluje wytrwałości samozaparcia w zdobywaniu kolejnych gór i górek z KGP :) Życzę powodzenia w ugłaskaniu partnera na kolejne :)
Pozdrawiam!
Może i niewypał, ale zdjęcia bardzo ładne :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Znam ten ból z Łysicą. Tylko tego szczytu brakuje nam do KGP. Co prawda odległość, którą musimy pokonać w jedną stronę to "tylko" około 220km ale za nic nie możemy się zebrać w te GÓRY :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na naszej stronie i miły wpis.
Również pozwolę sobie dodać Twoją stronę do linków.
Pozdrawiam :)
Gratuluję zdobycia KGP! :)
OdpowiedzUsuńCo do odległości Gór Świętokrzyskich od innych pasm, warto połączyć zdobywanie Łysicy z odwiedzeniem ciekawych miejsc w pobliżu.
Niedaleko znajduje się Jaskinia Raj, Zamek w Chęcinach, nieco dalej (ale może dla kogoś po drodze) piękne miasta: Sandomierz i Kazimierz Dolny.
Wtedy łatwiej znieść tę podróż na ... szczyt:)
Pozdrawiam:)