LAC BLANC - alpejskie gwiazdy na wyciągnięcie ręki
Jezioro Lac
Blanc (Białe Jezioro) usytuowane we francuskim paśmie górskim
Aiguilles Rouges naprzeciwko masywu Mont Blanc słusznie otrzymało
status miejsca „must see”. Tak jak będąc pierwszy raz w
Zakopanem należy odbyć wycieczkę nad Morskie Oko, tak będąc w
Chamonix, a najlepiej już po zdobyciu Dachu Europy (jak my to
zresztą uczyniliśmy – wtedy przyjemniej się spogląda w jego
kierunku) koniecznie należy odbyć wycieczkę nad Lac Blanc!
Panorama
jaka rozpościera się z tego miejsca, powoduje szybsze bicie serca.
Śnieżne bądź skaliste wierzchołki trzy i czterotysięczników
można dosłownie chwytać w palce. Ja osobiście jeszcze nigdy w
takich okolicznościach krajobrazowych nie łaziorkowałam. I pomimo,
że Lac Blanc jest bardzo popularne wśród turystów (ilość
potęguje ułatwiony dostęp w postaci kolejki gondolowej) to można
tam naprawdę wypocząć i doładować w szybkim tempie górskie
baterie, gdzie będąc w szczycie sezonu nad Morskim Okiem nigdy mi
się to nie udało!
Sytuacja na mapie.
wtorek, 11 września 2018
Wycieczkę
nad Lac Blanc rozpoczęliśmy prosto z campingu w Argentière,
na którym od paru dni nocowaliśmy. W najszybszym wariancie
wycieczki do jeziora Lac Blanc można wystartować z Les Praz (wioska
przed Chamonix – dogodny dojazd autobusem miejskim kursującym
wzdłuż doliny), a dokładniej przy dolnej stacji kolejki La
Flégère, która
wywozi na wysokość około 1900 m n.p.m, stamtąd pozostaje około
1h-1,5h podejścia do jeziora. My chcieliśmy koniecznie dłużej
pobyć na szlaku, bo pogoda zapowiadała się murowana. Z Argentière
przy połączeniu kilku szlaków turystycznych po około dwóch
godzinach pojawiliśmy się w okolicy górnej stacji kolejki.
Wyszliśmy ponad granicę lasu i od razu zaczęły bombardować nas
widoki na alpejski ogrom z gwiazdami w roli głównej jak Mont Blanc,
Dru czy Grandes Jorasses! Przy pięknej pogodzie górski oczopląs
zapewniony! Normalnie nie wiadomo co podziwiać w danym momencie, bo
wszystko jest po prostu wręcz nieziemskie! Każdy szczyt, każda
grań i każdy lodowiec przyciąga wzrok!
Na razie nieśmiało pojawiają się skaliste szczyty pasma Aiguilles Rouges
Dobry teren dla świstaka, ale nie spotkaliśmy ani jednego :(
Dotarliśmy
do pierwszego szlakowskazu z napisem „Lac Blanc” łącząc się
jednocześnie z kolejkowiczami. W pewnym momencie na szlaku pojawiło
się sporawe stado owiec. Ta wycieczka to był strzał w dziesiątkę! Idealny rest po zdobyciu Mont Blanc, gdzie nie musieliśmy się
martwić o relatywne zagrożenia, tylko po prostu czerpać pełnymi
garściami przyjemność z przebywania w górach, a w dodatku w tak
sympatycznych okolicznościach.
Stado szło w zwartych kolumnach.
Do tego zdjęcia zamiast opisu powinny być dodane efekty dźwiękowe :D
Jedyny taki w stadzie!
Stado owiec poszło w swoją stronę a my w swoją. Do Lac Blanc jeszcze godzinka łaziorki.
Do pokonania mieliśmy około 400 m przewyższena. Podczas
chwilowych przerw na przepuszczanie na szlaku schodzących już
turystów lub po prostu by wyrównać oddech, odwracaliśmy się za
siebie, bo im wyżej tym lepiej prezentowała się panorama na cały masyw Mont Blanc!
A to kto? Oczywiście, że Biała Dama w całej swej okazałości.
Oczywiście z każdym chciałam się obfotografować ;)
I jeszcze raz Mont Blanc - najwyższy szczyt Alp.
Wrzesień to mój ulubiony miesiąc w górach.
Przy
jeziorze znajduje się schronisko (Refuge Lac Blanc 2352 m n.p.m).
Niestety było nieczynne. Na skalnej półce tuż przy brzegu
jeziora zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę, z leżakowaniem!
Mimo, że nie byliśmy sami to odczuwaliśmy w tym miejscu ogromny
spokój.
Lac Blanc.
Żeby było wiadomo na co się paczy :P
Mieliśmy
się szykować do dalszego łaziorkowania, obierając ogólnie azymut
na Argentière,
skąd rano wyruszyliśmy, gdy nasza
piękna panorama na jednej stronie zaczęła być zasłaniana szarą
mgłą. Okazało się, że w budynku pośredniej stacji kolejki
Lognan stało się nieszczęście – pożar! Co chwilę latał
helikopter z dostawą wody. Sytuację podobno udało się opanować,
ale pożar zniszczył znaczną część budynku.
Schronisko Lac Blanc a zanim unosząca się szara mgła.
Widać unoszący się z dym z płonącego budynku stacji kolejki.
Ruszamy dalej, poznać kolejne ścieżki w Aiguilles Rouges.
Ciekawe co tam jest za tym zakrętem ;)
Lodowiec Bossons mający największe w Europie zamrożone kaskady.
A tam ciągle dymi! :(
Z wąskiej
ścieżki szlak zaczął się przeobrażać w liczne segmenty z
drabinkami i poręczami. Po ich pokonaniu ukazała nam się ciekawie
wyglądają skalna turnia Aiguillette
d'Argentière 1893 m n.p.m. Akuratnie natrafiliśmy na wspinacza,
który szykował się z jej wierzchołka do zjazdu.
Liczne drabinki na szlaku.
Taka słaba kopia Żabiej Lalki w Tatrach ;)
Widać nasz camping w Argentière.
W
Argentière
zdążyliśmy jeszcze skoczyć do marketu po francuskie wino i
udaliśmy się na nasz camping.
Całodniowa wycieczka obfitująca w
ogrom przeżyć estetycznych. Myślę, że nie ma co więcej szukać
odpowiednich słów by polecić Lac Blanc na wycieczkę (mam
nadzieję, że zdjęcia je bardzo dobrze zastępują 💪). Po prostu
jeżeli jesteś w Chamonix, na swoją listę “must see”
koniecznie musisz wpisać to miejsce! 👀💗
Czy łatwo jest się przedostać to nie wiem. Te drabinki nie były aż takie złe. Chociaż na naszej mapie nie było nic zaznaczone, że szlak obfituje w dodatkowe żelastwo.
Czy zdobycie alpejskiego trzytysięcznika dla osoby mieszkającej w Polsce, może być równie proste logistycznie, co wejście na Rysy? Czy przekroczenie magicznej „trójki z przodu” musi wiązać się ze żmudnymi przygotowaniami kondycyjnymi, braniem tygodniowego urlopu, zakupem dodatkowego sprzętu? Czy musi się to wszystko ocierać o wycieczkę mającą w sobie co nieco z wyprawy? Otóż nie! I nie musi to być zaraz „naciągany”, najmniejszy trzytysięcznik, lecz „z krwi i kości” pięknie prezentująca się góra! W dodatku jeszcze nietknięta dobrami cywilizacyjnymi takimi jak wyciągi z całym swoim zapleczem zaburzającymi naturalny krajobraz.
Po 10 latach przerwy, powracam do starych nawyków jakie miałam za czasów juniorskich, a mianowicie do zbierania odznak. W podjęciu tej decyzji wspomogła mnie pandemia, perspektywa wyłączenia aplikacji Endomondo (utracenie historii treningów/wycieczek górskich) oraz brak ciężkich argumentów do ruszenia tyłka z domu. Zapomniałam jak wiele frajdy i satysfakcji przynosi tego typu zajęcie! Zachęcam Was do spróbowania i ostrzegam, że może to być uzależniające, ale przecież o to chodzi by być aktywnym górsko cały czas, a nie tylko "od święta"! Planuję na blogu opublikować serię o odznakach, jakie można kolekcjonować. Na pierwszy rzut idzie "Każdemu Jego Everest", o której sama dowiedziałam się dopiero w tym roku mimo iż funkcjonuje już wiele lat!
Niedługo stuknie 10 lat mojej działalności blogowej. To też 10 lat zebranego doświadczenia w różnych górach i przebywania w różnych warunkach pogodowych. Swoją przygodę z bytnością powyżej poziomu morza rozpoczęłam od podstawowej turystki pieszej, która w kolejnych latach zaczęła się rozszerzać o nowe aktywności, typu rower, narty czy wspinaczka; niezmiennie w środowisku górskim, które jak wiadomo czasem bywa wymagające i nieprzewidywalne. To spis moich wieloletnich doświadczeń związanych z górską odzieżą oraz przybliżenie mojej filozofii w tym temacie , z którą oczywiście nie musicie się zgadzać (chętnie poznam Wasz punkt widzenia i doświadczenia – sekcja komentarzy jak zawsze jest do dyspozycji). Postaram się pokrótce wyjaśnić dlaczego tak, a nie inaczej, obecnie wygląda moja górska szafa, podając za przykłady konkretne modele jak i sytuacje w których są używane. Myślę, że ten post jest szczególnie skierowany do osób, które rozpoczynają przygodę z górami i chcą realizować się trochę
Przyjechaliśmy do Milders - wioski w austriackiej Dolinie Stubai. W apartamencie wynajętym przez booking.com ulokowaliśmy się na 1,5 tygodnia w ramach naszej poślubnej, górskiej misji. Wynalazłam bowiem gotowy projekt SEVEN SUMMITS STUBAI , który od razu spodobał mi się i nie pozwolił na odwleczenie w czasie. Chciałam to zrobić przy pierwszej możliwej okazji! Damian widział moją determinację w oczach, więc wiedział, że rozsądniej byłoby nie wszczynać pierwszej, poważnej, małżeńskiej kłótni. Zgodził się. 😆
Wszytko ładnie, pięknie ale gdzie jest relacja z Blanca się pytam?
OdpowiedzUsuńHaha, no tak. Pierwsza to powinna być relacja z MB. Ogólnie w planach jest by się pojawiła jeszcze w 2018 ;)
UsuńCoś dla mnie! Lajtowo ( oprócz drabinek) a widoki mega! Muszę zerknąc na mapę, czy z Alp da się jakoś przedostać w Pireneje/ albo vice versa :-D
OdpowiedzUsuńCzy łatwo jest się przedostać to nie wiem. Te drabinki nie były aż takie złe. Chociaż na naszej mapie nie było nic zaznaczone, że szlak obfituje w dodatkowe żelastwo.
Usuńhttp://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=20153 coś jeszcze do tej francuskiej Żabiej lalki
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zdjęcia nieaktywne już.
UsuńJak to nieaktywne? U mnie się wyświetlają. Buuu....
UsuńWidokowo miejsce super!
UsuńMi zdjęcia wyświetlają się, bardzo fajnie wyszła Wam ta sesja na skale robione z góry.
Piękne miejsce, taki laicik po dużym wysiłku.
OdpowiedzUsuńNajlepiej zostać nad jeziorem do późnych godzin popołudniowych podczas tzw złotej godziny :)
Usuń