Kozie Grzbiety w Karkonoszach


Z okazji Dnia Dziecka, postanowiłam, że sprawię sobie prezent – wybiorę się na wycieczkę w góry! Tym razem bez towarzyszy, bo świętowanie wypadło w tym roku w dniu roboczym, ja natomiast dysponowałam wolnym dniem :D Szybko spakowałam plecak i poza standardowymi rzeczami jakie ze sobą zabrałam, dodatkowo pojawił się jeszcze statyw.



Choć peseloza jest nieubłagalna i lata dzieciństwa z roku na rok stają się być widziane za coraz gęstszą mgłą, to psychicznie staram się nie dawać całej tej przereklamowaniej dorosłości i jak tylko jest możliwość pielęgnować w sobie małą Skadi, która nie rozmyśla za dużo o złych rzeczach na tym świecie, a raczej czerpie radość z przeżywania prostych i pięknych chwil. A że te, najlepiej zbiera się w górach, to zrozumieją jedynie Ci co kumają bazę, wiadomka! :)

Miejsce do świętowania, które wybrałam znajduje się w czeskich Karkonoszach. Od dawna chciałam zobaczyć Kozie Grzbiety. Są one dość nietypowe, bo to jedyny grzbiet w Karkonoszach o charakterze grani. 



czwartek, 1 czerwca 2017


Dość późnym popołudniem zjawiam się przy Świątyni Wang w Karpaczu. Pogoda jest cudna i z jej walorów w większości korzystają wycieczki szkolne. Podczas podejścia do schroniska „Samotnia” mijam kilka pokaźnych grupek z przewodnikami i wychowawcami, które schodzą już do miasta. Obserwuję badawczo dzieciaki i próbuję wychwycić na ich twarzach cokolwiek co świadczyłoby o tym że cieszą się z pobytu w górach. Niestety, większość idzie na autopilocie z nosem wsadzonym w smartfona, a rozmowy tyczą się głównie gier komputerowych bądź nowinek z zakresu elektroniki użytkowej. Tak w myślach, pożyczyłam im odnalezienia w ich dorosłym życiu jakiejś pasji, niekoniecznie zaraz do gór, ale do czegoś co powodowałoby chęć rozwijania się, próbowania rzeczy nowych. Bo chyba nie ma nic fajniejszego jak życie, które urozmaica pasja!


Zarys trasy na mapce.

Taki dzień świętować bez słodkości? W Samotni zamawiam szarlotkę i przed schroniskiem pałaszuję kawałek napawając się widokiem spokojnej tafli Małego Stawu.

Gdy po szarlotce pozostał jedynie pusty talerzyk, wyruszam dalej. Na trasie spotykam może dwie osoby. Mijam mury schroniska „Strzecha Akademicka” by po kilkudziesięciu minutach znaleźć się na Głównym Grzbiecie Karkonoszy. Jednak podążam nim tylko chwilę, by później wskoczyć na czeską stronę mocy. Od tego momentu aparat na dobre ląduje na statywie. Królowa tego dnia była w całkiem dobrym humorze. Koniecznie trzeba było to wykorzystać!

Luční bouda 1410 m n.p.m

Pustki na szlaku. Naprawdę jest to możliwe! :)

Miejsce docelowe znajduje się po prawej stronie :)

Oto jest! Jedyna grań w Karkonoszach :)

Kozie Grzbiety są niedostępne dla turystów, objęte są ochroną.  Tuż poniżej przebiega szlak do Szpindlerowego Młyna.

Widok na Dolinę Łaby

W stronę Szpindlerowego Młyna.

Krakonoš 1422 m n.p.m 

Na punkcie widokowym Krakonoš przesiaduję z 1,5h. To właśnie z niego najlepiej widać Kozie Grzbiety. W okolicy ani śladu żywej duszy!  

Gdy promienie słońca powoli zaczynają pokładać się na karkonoskiej tundrze, wracam wolnym krokiem po wcześniej "wydeptanych" śladach.

Widok na Śnieżkę oraz karkonoską tundrę arktyczno-alpejską.

Zejście do Strzechy Akademickiej.

Wieczór w Kotlinie Jeleniogórskiej.

Żerowisko


Klasyczny kadr Samotni :)

Gdy mijam Samotnię, na niebie robi się szarówka, ale idę jeszcze bez czołówki. W pewnym momencie okazuje się, że na szlaku jednak nie jestem sama. Coś okrągłego i puchatego kica w moim kierunku!

Karkonoski zając :)

Przy Świątyni Wang w końcu spotykam jakiegoś człowieka, który jest bardzo zdziwiony że jeszcze ktoś za nim schodził szlakiem w stronę Karpacza. Gdy tak kilkaset metrów szliśmy razem zadał mi pytanie, czy nie boję się łazić w nocy po górach. No właśnie, boję się? W towarzystwie wcale, a samej to zależy jak bardzo jestem w stanie panować nad myślami, bo jak wiadomo wyobraźnia ludzka nie zna granic! :)

Pomysł na prezent z okazji Dnia Dziecka dość nietypowy - bo prosto od brodacza Liczyrzepy. No ale tak naprawdę co dla góromaniaczki może być lepsze niż dobry warun w górach, mało turystów, zachód słońca, wszamana szarlotka w schronisku czy spotkanie sympatycznego zająca na szlaku? ❤ Piękne chwile, których nie da się kupić i zapakować do pudełka z kokardą.



Komentarze

  1. Ach... Karkonosze, moje ulubione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mimo, że biją rekordy frekwencji turystów to można nawet na głównych szlakach czuć się samotnie :)

      Usuń
  2. Marzy mi się przejście tą jedyną granią w Karkonoszach, najlepiej zimą, ale niestety jest niedostępna dla szarego człowieka. Pozdrowienia Skadi, za lekkość i treściwą prostotę przekazu. Wiadomka :) WZD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie jest, a kusi bardzo ta grań :) Wielkie poruszenie pojawiło się po publikacji tego zdjęcia jak i całego artykułu - www.naszesudety.pl/czy-na-pewno-madrze-na-karkonoskiej-grani-.html
      "Jeszcze tuż po wojnie, przez Kozie hřbety wiódł szlak turystyczny. Został zamknięty przede wszystkim ze względu na ochronę przyrody, ale także z uwagi na bezpieczeństwo turystów, którzy najtrudniejszy odcinek skalnego grzebienia, zwłaszcza zimą, pokonywali często okrakiem, co można zobaczyć na jednym ze starych zdjęć w holu Lučnej boudy. Aż trudno w to uwierzyć, ale jeszcze sto lat temu strome zbocza wykorzystywane były do wypasu, m.in. kóz (być może stąd właśnie wzięła się nazwa masywu, która po raz pierwszy pojawiła się już w XVII wieku)." - Jak będę następnym razem w okolicy Lučni boudy to koniecznie zajrzę do środka by odnaleźć to zdjęcie :)

      Usuń
  3. Już za dwa dni znów będę w Karkonoszach, co mnie bardzo cieszy. Tak pustych szlaków pewnie nie zastanę, ale to nic, liczy się sama możliwość bycia tam i wędrowania. Bardzo ładne zdjęcia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Karkonosze... mry, mry, mry :) Dzięki za podpowiedź, gdzie następnym razem wybrać się na wędrówkę. Bo chyba za rok wrócę. W tym roku w Karpaczu byłam w lipcu i też miałam pustki na szlakach! :) Koleżanka skwitowała krótko : "Ty farciaro!" :) :) Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie niezła z Ciebie farciara! W okresie wakacji w Karkonoszach na szlakach jest momentami jak na zakopiańskich Krupówkach ;)

      Usuń
  5. W Karkonosze zawsze warto pojechać na spacer. Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszy motyw to wyruszyć zaraz po pracy, tak jak np wtedy: www.skadinagrani.pl/2016/04/skiturowe-karkonosze-odcinek-4.html :) Dzień wtedy jest taki jakiś kompletny i niestracony :)

      Usuń
  6. Graty dla Ciebie za odwagę. Ja jakoś nie mogę się przełamać i samotnie ruszyć przed siebie. Mimo, że lubię w górach pustki i ciszę, zawsze muszę mieć partnera kilkadziesiąt metrów obok siebie :) Ten rok miał być przełomowy pod tym względem, ale na szczęście zawsze mam z kim jechać w góry. Rok jeszcze się nie skończył więc kto wie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie też wolę mieć kogoś u boku, ale czasem zmuszam się dostosować do sytuacji. Nie pojechać w góry tylko dlatego, że nie ma towarzystwa? Jak za długo siedzę na nizinach to mam duże ciśnienie by pojechać w jakieś górki. Za dnia to żaden problem, samotne przejście GSS mnie trochę zahartowało, gorzej właśnie jak już zapada zmrok lub jest ciemna noc. No ale jak się chce mieć złotą godzinę w fajnym, widokowym miejscu i trzeba zejść potem do cywilizacji, to niestety ciemności na szlaku gwarantowane. Myślę, że im częściej się coś robi tym mniej się ma później obaw i dla umysłu sytuacja staje się czymś normalnym.

      Usuń
  7. Anonimowy18/8/17 21:32

    Ten zdziwiony człowiek na szlaku, który ciemną nocą dotarł do Świątyni i postanowił nieco odsapnąć po trudach całodniowego marszu i próbach okiełznania galopującej w lesnym mroku wyobraźni...to ja😊...Rafał, miłośnik Karkonoszy rodem z miasta Łodzi 😊 Także zrobiłem sobie Dzień Dziecka i przygnałem spontanicznie na tydzień samotnych wędrówek 😊 Rozsmakowałem sie w nocnym schodzeniu ze szlaku, najczęściej prze moją ulubioną Samotnię i po kilku dniach doszedłem do krzepiącej konkluzji, iż nawet ciemną nocą na szlaku, tudzież w gęstym lesie jest bezpieczniej niz w sobotni wieczór w centrum miasta. Ot...taki paradoks.
    Ale jedno wiem bezsprzecznie... Na pewno jest piękniej 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy18/8/17 21:39

    Przede wszystkim pragnę Ci podziękować, iż mogłem choć przez chwilę zaistnieć w Twojej opowieści 😊 Miło było móc Cię poznać, tym bardziej w tak niezwykłych okolicznościach przyrody 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi również było miło Cię spotkać! Fajnie, że odezwałeś się w komentarzu! Do zobaczenia na szlaku! :)

      Usuń
  9. Anonimowy5/9/17 08:13

    Byłem wczoraj ( 4 września 2017) w Karkonoszach. Wszedłem na czarny szlak w Białym Jarze ok. 7 rano. Dalej przez Kopę do Lucni Boudy, szybkie śniadanie i dalej do Vyrovki - I DOPIERO TUTAJ spotkałem pierwszego turystę na szlaku. Potem zielony do Szpindla i następnie do celu moje wycieczki- żółtym na Kozie Grzbiety - ten szlak jest magiczny i moim zdaniem najpiękniejszy w Karkonoszach. Turystów spotkałem dopiero w okolicy Kozich Grzbietów i później juz na trasie do Lucni był tłok. Warto wyjść rano i byc samemu tylko z górami. Pozdrawiam wszystkich prawdziwych miłośników gór.

    OdpowiedzUsuń
  10. Komputery też mogą być źródłem pasji. Dodatkowo jest z tego większa kasa niż z łażenia po górach. Komputery też dużo bardziej rozwijają, bo z internetu w smartfonie można dowiedzieć się o wiele więcej niż podczas połykania kilometrów w górach. Ale to zrozumieją jedynie Ci co kumają bazę, wiadomka! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wątpię, że komputery mogą być interesujące, a na pewno kasa jest z nich większa (bo góry kasę tylko pożerają), ale nie powiedziałabym że dużo bardziej rozwijają, a Internet w smartfonie byłby niczym gdyby nie treści którymi wypełnili go ludzie żyjący w realnym świecie. Czerpiąc doświadczenia tylko i wyłącznie z Internetu, sam na własne życzenie zamykasz się w Matriksie. Nie stawiam żadnej pasji ponad inną, bo Internet niewątpliwie pomaga zaplanować wyprawę, ale gdyby wyprawa nie odbyła się w realnym świecie, to nie przeczytałbyś o niej w Internecie. Tak samo jest ze wszystkim. Ale kumają to Ci co wychodzą czasem z domu, wiadomka ;)

      Usuń
    2. Nie ważne kto dostarcza treści do internetu, ważne że są. Ludzie dzielą się na frajerów i spryciarzy. Jedni dostarczają treści, inni je konsumują. Kiedyś za to pierwsze przynajmniej płacili, teraz już nie. Ty jadąc na cały dzień w góry zwiedzasz tylko jedno miejsce. Ja w tym czasie mogę przeczytać o kilkudziesięciu takich miejscach. I kto wie więcej, hę? Mówiąc inaczej, Twój sposób zdobywania wiedzy jest nieefektywny. Te dzieciaki po prostu dobrze wykorzystywały czas, dlatego nawet w górach szły z nosami wlepionymi w smartfony. Skąd masz pewność, że sama nie żyjesz w Matriksie? Na przykład w kwestii komputerów wyznajesz takie poglądy, bo tak Cię nauczono myśleć. Tymczasem żeby poznać prawdę o świecie, trzeba dużo czytać, studiować literaturę etc. (a tak się składa, że internet jest potężną bazą wiedzy). Jeśli marnujesz czas na łaziorkę po górach, to zwyczajnie zabraknie Ci go na czytanie. Więc nie dowiesz się prawdy o świecie i że żyjesz w Matriksie. Ale tego nie skumają Ci, którzy jeszcze nie posiedli wystarczającej wiedzy i zamiast zdobywać ją z internetu albo innych źródeł uciekają przed ludźmi w góry z domka, wiadomka :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Karkonoska Diagonala